piątek, 14 grudnia 2012

KONIEC



Hejka, chcę żebyście wiedzieli, że to moja ostatnia notka i 11 ostatnich rozdziałów. Osoba o nicku it's me uświadomiła mi, ze ten blog jest do niczego i jest nierealny...
Tak więc nie zrozumcie mnie źle, ale odchodzę. Jest tyle świetnych blogów, do których mój się nie zalicza... Sami możecie sobie go dokończyć, bo u mnie wyglądałoby to tak: Ross i Maja byli by znów razem, a Sara rozstałaby się z Jordanem i związała z PJ'em. Maja nie dostałaby się na studia aktorskie i szczęśliwa i spełniona wróciłaby do domu, a Laura... Co tu mówić, była zła i taka pozostała (u mnie w opowiadaniu), ale dałaby spokój Rossowi i Mai.
To tyle, dziękuje za wspaniałe 4 miesiące z wami! Jest mi smutno, że was opuszczam, ale bloga nie usuwam a wasze nadal będę komentować. Najbardziej za wsparcie dziękuje DarkAngel, Weronice Czuryszkiewicz i Baby Blue.
Może kiedyś jeszcze kontynuuje tę opowieść albo zacznę nową, bo jak na razie nie mam weny. Mam wielki problem sercowy i przez to brak weny.
Ostateczne rozdziały.
25
Cały czas zastanawiałam się, czy to że Ross mnie zdradzam to prawda. Z zamyślenia wyrwała mnie Sara wchodząc do pokoju, trzaskając drzwiami.
- Co się stało? – zapytałam.
- Nic. Byłam na spacerze. – odpowiedziała.
- O tej porze? Nie byłaś przypadkiem u Rossa?
- Cooo? No dobra, była właśnie u niego.
- Powiedziałaś mu?
- Nie, gadałam z nim. Powiedział, że cię nie zdradza, tylko Laurę rzucił chłopak i musiał ją jakoś pocieszyć.
- Ufff… To dobrze. To może zakupy?
- O tej porze?
- Masz rację jest już późno. To jutro?
- Z chęcią.
*** z perspektywy Sary***
Długo nie mogłam zasnąć. Cały czas miałam przed oczami radosną twarz Mai, kiedy powiedziałam jej, że Ross jej nie zdradza. Skłamałam tylko po to, żeby była szczęśliwa i się nie martwiła. Jestem jej przyjaciółką, ale teraz nie jestem pewna, czy zrobiłam dobrze… A jeżeli dowie się prawdy? Wtedy może pomyśleć, że to Ross kłamie, ale wtedy miałabym to na sumieniu, że ucierpiał niewinny człowiek. Ale chwila, jaki niewinny?! Przecież to on ją zdradza! A ja bronię go tylko po to, żeby Maja była szczęśliwa. Jak na razie. Myślałam tak o tym cały czas, aż w końcu zasnęłam.
*** z perspektywy Rossa***
Dlaczego to zrobiłem? Te trzy słowa nie dawały mi spokoju… Czemu? Może Sara miała rację? Po co ją w to wszystko wpakowałem. Po co? Kurcze! Jaki ja jestem głupi! Postanowiłem do niej zadzwonić. Raczej nie odbierze, ale warto spróbować. Wziąłem telefon i wykręciłem jej numer. O dziwo odebrała.
- Ross? Co tak późno? Coś się stało?
- Eeee? Nie dzwonię zapytać czy wszystko w porządku.
- Tak jasne. Chyba. Spotkamy się jutro?
- Jasne… A co robisz?
- Obudziłeś mnie.
- Aha… To przepraszam.
- Nic się nie stało. A jest jakiś konkretny powód dla jakiego dzwonisz?
- Niee… Chciałem się upewnić czy wszystko w porządku.
- Tak. To do jutra.
- Poczekaj! Sara ci powiedziała?
- Tak.
- I nie jesteś na mnie zła?
- Nie. Rozumiem, że Laura potrzebowała twojego wsparcia po rozstaniu z chłopakiem.
- Laura? Z chłopakiem? Ah, no jasne! Dzięki. To do jutra. Śpij dobrze. Pa.
- Pa.
Sara mnie obroniła! Nie wierzę! Nie powiedziała jej prawdy! Muszę jej podziękować! Ale nie dziś. Dlaczego to zrobiła? Pewnie ze względu na Maję. Nie chciała jej ranić. Ale w końcu i tak będę musiał jej powiedzieć prawdę, a wtedy mnie rzuci. Albo ja rzucę ją.
Myślałem tak całą noc, aż nastał ranek. Dochodziła 5 i robiło się jasno. Postanowiłem zejść po cichu na dół.
*** z perspektywy Mai***
Była 8 kiedy wstałam. Sara już dawno była na nogach i zrobiła śniadanie. O godzinie 9 szłyśmy już w sklepie z butami. Przymierzałam byle jakie, aby pokazać Sarze, że wszystko w porządku. Ale tak nie było. Ona latała po sklepie jak wariatka, a ja siedziałam i myślałam. Cała ta sprawa z Laurą nie dawała mi spokoju. Ross nadal mnie okłamuję. A mnie bierze za kompletną idiotkę i myśli, że może tak ze mną postępować. Jak on tak może?! Traktuje mnie jak śmiecia!
Po trzech godzinach zakupów poszłyśmy na lunch. Sara miała z 5 toreb przepełnionych butami i ubraniami. A ja miałam tylko jedną torbę z bluzką na ramiączkach. Siedziałyśmy i czekałyśmy na jedzenie, które zamówiłyśmy. Zamówiłyśmy dwie sałatki. Gdy już kelner je przyniósł Sara jadła z wielkim apetytem, ale mi go brakowało…
Powiedziałam Sarze, że źle się czuję i poszłam do apartamentu. Po 20 minutach leżałam już na kanapie. Wzięłam pilota i włączyłam telewizor. Leciał jakiś teleturniej, więc postanowiłam go obejrzeć. Trwał jakąś godzinę, a potem wyszłam na balkon. Było widać z niego całe Miami! Nie ziemsko piękny widok. Zobaczyłam blondyna, to chyba Ross, który szedł do apartamentu. Ciekawiło mnie czy idzie do siebie czy do mnie. Postanowiłam wyjść mu naprzeciw, udając, że wychodzę z domu. Chwyciłam torbę i wyszłam, zamykając drzwi. Akurat szedł Ross.
- Cześć. – przywitał mnie. – gdzie się wybierasz?
- Hej. Eee… Chyba się przejść.
- Pójść z tobą?
- Nie, muszę przemyśleć kilka spraw. Między innymi nasz związek.
- Ale co z nim nie tak?
- Ross czy ty nie rozumiesz, że ciągle mnie oszukujesz?!
- Ja ciebie? Co?
- Oszukujesz!
- Nie prawda! To powiedz mi co łączy ciebie i Laurę?!
- Przyjaźń.
- Oh, czyżby? To dlaczego widziałam cię jak ją przytulałeś i trzymałeś za rękę?!
- Kiedy?
- Wczoraj! Rano!
- Musiałaś się pomylić. Wyszedłem dopiero o 10!
- Nie kłam! Wstałam o 8, a ciebie już nie było.
- Ale to nie ja!
- Myślisz, że bym cię nie rozpoznała?
- Co sugerujesz?
- Że będzie lepiej jak się rozstaniemy.
- Że co?
- Ross, ta rozmowa nie ma sensu. Nie mam czasu, pogadamy potem.
- Ale…
Odbiegłam od niego. To nie pierwszy raz kiedy mnie oszukuje! Czy on jest taki głupi czy tylko udaję? Co ja w nim widziałam? Na plakacie wygląda inaczej. Jak miły, wrażliwy chłopak, a nie jak łamacz serc! Tylko dlaczego powiedziałam, że chcę z nim zerwać? To z nerwów? A może tak będzie lepiej. Szłam chodnikiem, aż wpadła na mnie Laura.
- O, cześć Maja. Jest w domu Ross. – powiedziała brunetka.
- Oh, tak jest! Może i na ciebie czeka! – powiedziałam zezłoszczona.
- O co ci chodzi?
- O co mi chodzi?! O co tobie chodzi!
- Nie rozumiem?
- Nie udawaj! Od dawna to uknułaś!
- Ale co?
- To żeby zniszczyć mój związek z Rossem!
- Co? Nieprawda! Co cię ugryzło?
- Mnie? Spójrz na siebie!
- Ale co ja ci zrobiłam!?
- Z twojego powodu Ross chce mnie rzucić, dla ciebie!
- Skąd możesz to wiedzieć? Powiedział ci?
- Nie! Ale to da się zobaczyć!
- Mała! Chyba ci słońce z mocno przygrzało!
- Ja nie wiem, co on w tobie widzi!
- A co w tobie!
- Ty już mnie nie oceniaj! Nie nienawidzę cię!
- No proszę! Daj spokój Rossowi! On cię nie kocha! Nigdy nie kochał!
- Nie mówi tak!
Rozpłakałam się i pobiegłam w stronę plaży. Usiadłam na plaży i zastanawiałam się nad słowami Laury. „On cię nie kocha! Nigdy nie kochał”. Może to prawda… Ona zna go od dawna, a ja? Niecały rok. Albo powiedziała to w złości…
26 


Wszystkie myśli zbierały mi się w głowie. Myślałam o wszystkim na raz! Najwięcej to o Rossie. A jeśli to wszystko prawda? Jeśli… Nie! To nie prawda! Ross nie jest taką świnią! A może… Kłóciłam się z własnym rozsądkiem, to było trochę dziwne… Na plaży spędziłam bite 5 godzin. W Miami moim miejscem, w którym mogłam się odizolować od świata była plaża, a w Kalifornii był mój pokój, do którego nikt nie zaglądał, oprócz mnie. Tęskniłam za domem, a minął nie cały tydzień.
Zadzwonił mój telefon. Dzwoniła Jessi. Halo? Nie, jestem sama. Aha, okey. O której? O 9, dobra, będę. Tak przekażę mu. Do zobaczenia.
Jutro będziemy kręcić  1 odcinek z trzeciej serii. Musze to powiedzieć Rossowi, więc albo zadzwonię, albo napiszę. Bo na pewno, nie mam zamiaru go widzieć. Będziemy musieli ze sobą pracować, ale tylko tyle będę musiała go znosić. Pamiętam nasza rozmowę, z przed kilku dni, kiedy mówiłam, że nie chcę, aby Austin całował się z Ally. Ross odpowiedział wtedy, że pogada o tym z Jessi. Ale wiem, że było mu to bez różnicy… Nadal tego nie zrobił, więc może, wcale mu nie zależy… Chodź może zapomniał? Nie! Dlaczego ja go bronię!? Jeśli na serio by mu na mnie zależało, to by to zrobił.
Z myśli wyrwał mnie dźwięk telefonu, to Sara. Pewnie się martwi. Odebrałam. Cześć. Nie krzycz na mnie! Nie, nic mi nie jest. Jestem na plaży. Myślę! Nie mam pojęcia, może zaraz. Dobra, pa.
Sara, jak zwykle się martwi. Musze wracać do domu. Wyjechałam z domu, żeby odpocząć od zakazów, telefonu i mojej mamy. A tym czasem w Miami jest moja druga matka! Opuściłam swoje myśli, a te związane z Rossem, próbowałam przegonić, lecz były nie do ruszenia. Postanowiłam wrócić do domu. Dochodziła 17, na plaży byłam może z 8 godzin. Nie wiedziałam, że mam tyle myśli. Po drodze wpadłam na Rossa. Spojrzałam tylko kto to i ruszyłam dalej. Blondyn przez chwilę stał nieruchomo, aż w końcu zdecydował się mnie zatrzymać.
- Maja! Zaczekaj! Możemy pogadać? – krzyknął za mną.
Zatrzymałam się. – O czym chcesz gadać? Hmmm? O Laurze? O tym jak mnie oszukałeś i zdradziłeś?
- Co ty wygadujesz!? Ja cię nie oszukuję, a nawet nie zdradzam!
- Była u ciebie Laura?
- Tak, a co?
- Spotkałam ją po drodze.
Ross chciał mnie wziąć za rękę, ale ja się wywinęłam i usiadłam na ławce, a on obok mnie.
- Byłaś na nią zła?
- Skąd wiesz? Mówiła ci?
- Eeee… Tak, przyszła porozmawiać o tobie.
- Co? Namówiła cię, żebyś mnie rzucił?
- Nie!
- To co chciała? Wiesz? Dowiedziałam się od niej dziś ciekawej rzeczy…
- Jakiej?
- Powiedziała mi, że mnie nigdy nie kochałeś! – rozpłakałam się.
- Ja nic takiego nie mówiłem. I co uwierzyłaś jej?
- Nie wiem! Ona zna cię już od kilku lat!
- No i co z tego!? Wierzysz jej, a nie mnie?
Jeszcze gorzej się popłakałam. Ross przysuną się do mnie w celu przytulenia, ale ja szybko wstałam i pobiegłam do domu.
- Maja! Majka! Czekaj! – krzyczał za mną.
Minęłam kilka sklepów, pod restauracją wpadłam na kogoś. Byłam cała zapłakana i przez oczy pełne łez nic nie wiedziałam. Wyjęłam chusteczkę z torebki i wytarłam oczy. Zobaczyłam chłopaka, może w moim wieku. Był ode mnie wyższy, tego wzrostu co Ross. Miał średniej długości włosy koloru ciemny blond. Patrzył na mnie swoimi dużymi, pięknymi, błękitnymi oczami. Z jego uśmiechających ust wydobyło się jedno słowo. – Przepraszam.
- To moja wina. – powiedziałam patrząc mu w oczy i uśmiechając się.
- Nie ważne. Dlaczego płakałaś? Tylko nie zaprzeczaj.
- To przez chłopaka.
W tej chwili podbiegł Ross, który najwyraźniej mnie gonił.
- Maja! Możemy sobie coś wyjaśnić?
- Ross! Zostaw mnie w spokoju! Nie mamy o czym gadać! Mam cię dość! Daj mi o tobie zapomnieć.
- Kto to? – wtrącił się ciemny blondyn.
- Eh! To Ross Lynch. Mój chłopak. Chyba…
- Co znaczy chyba? – oburzył się Ross.
- Sama nie wiem. Możemy pogadać kiedy indziej? Ah, tak. Zapomniałabym. Jutro o 9 mamy być w studiu.
- Ok. A możesz teraz ze mną pogadać?
- Nie, muszę z od ciebie odpocząć. Wszystko przemyśleć i… A teraz muszę iść do domu.
Ross odszedł smutny. Było mi go trochę żal, ale on nie myślał o mnie, kiedy był z Laurą.
- Wszystko w porządku? – zapytał nowy znajomy.
- Jasne. A tak w ogóle jestem Maja.
- A ja PJ. Miło mi cię poznać.
- Mi też. – uśmiechnęłam się słabo, i oparłam się o drzewo.
- Nie chcę się wtrącać, ale czy to nie jest ten Ross Lynch muzyk, tancerz i aktor?
- Tak, to on.
- Dużo ci zaszkodził?
- Sama nie wiem. Ale raczej tak.
- On nie zasługuję na ciebie.
- Co masz na myśli?
- Że jesteś dla niego za dobra. A przede wszystkim za ładna.
- Ehh… Nie bądź taki miły.
- Na długo tu jesteś?
- Na rok, mam grać z nim w serialu. A ty?
- Ja mieszkam tu chwilowo, co trochę się przeprowadzamy… A skąd jesteś?
- Z Kalifornii.
- Nigdy tak nie byłem.
Spojrzałam na zegarek. O nie! Była już 19!
- Przepraszam, ale musze już iść do domu!
- Nic nie szkodzi. Może cie odprowadzę.
- Jeśli chcesz.
Szliśmy dość długo i powoli. Wreszcie doszliśmy do apartamentu, w którym wynajmowałam mieszkanie.
- Może wejdziesz? – zapytałam.
- Nie, muszę już iść, ale mam nadzieję, że się jeszcze zobaczymy?
- Jasne! Tu masz mój numer. – podałam mu małą karteczkę. – zadzwoń do mnie kiedyś.
- Okey. –uśmiechnął się i mocno mnie przytulił.
Pomachałam mu na pożegnanie i  weszłam do środka. Tam czekał na mnie Ross.
- No proszę, proszę. Już znalazłaś sobie kogoś na moje miejsce?
- Ross! Nie zachowuj się jak dziecko! A o co ci w ogóle chodzi?
- O to, że mnie zdradzasz.
- To ja mogę o to osądzić ciebie, a nie ty mnie.
- Czego czepiasz się Laury?!
- A ty PJ’a?
- Ja się go nie czepiam!
Odwróciłam się w celu pójścia dalej, ale Ross złapał mnie za ramiona i przekręcił w swoją stronę. Spojrzał mi prosto w oczy, a ja jemu.
- Ja nigdy bym cię nie zdradził! Kocham cię, i to najbardziej na świecie! Jeśli mnie rzucisz zrozumiem to, ale wiedz o tym, że zawsze będę cię kochał! Zawsze. Wiem, ile razy cię okłamałem, ale to dla twojego dobra. Nie chciałem, żeby Laura stanęła nam na drodze. A teraz odpowiedz mi, czy ty kochasz mnie.
Zamiast odpowiedzi objęłam go za szyję i pocałowałam. Ten pocałunek trwał bardzo długo. Na koniec, jeszcze go przytuliłam i nie odwracając się za siebie poszłam do pokoju. Nie wiedziałam dlaczego go pocałowałam, przecież byłam na niego wściekła! No ale nadal go kochałam! Może to on jest tym jedynym, ale jeszcze PJ. No trudno, człowiek uczy się na błędach. A ja jestem człowiekiem, jeśli nie wyjdzie mi z Rossem, to może jeszcze kiedyś spotkam PJ’a. A jeśli ja myślę o nim jak o pocieszeniu? 
27 


Kiedy weszłam do pokoju zobaczyłam Sarę z jakimś chłopakiem. Siedzieli na kanapie i przytulali się, oglądając telewizję. Nie chciałam im przeszkadzać i po cichu wejść do swojego pokoju, ale Sara mnie zobaczyła i zaprosiła do siebie. Czułam się niezręcznie. W końcu przezwyciężyłam to.
- Cześć, nie chcę wam przeszkadzać… - powiedziałam na powitanie.
- Daj spokój nie przeszkadzasz. – zaśmiała się Sara.
- Cześć, jestem Maja. – wyciągnęłam rękę w stronę chłopaka. Był wysoki, miał średniej długości włosy koloru kruczego. Jego niebieskie oczy patrzyły na mnie z uśmiechem, jakby mówiły: „Miło cię poznać nieznajoma”.
- Hej, a ja Jordan. – powitał mnie podając mi rękę.
Siedzieliśmy tak we trójkę do 10 wieczór, aż nasze rozmowy przerwał mój telefon, dzwonił Ross.
- Nie odbierzesz? – zapytała zaskoczona Sara.
- Raczej nie, to Ross. – powiedziałam ze smutkiem w głosie.
- Tym bardziej! – krzyknęła Sara.
- Ty nic nie rozumiesz! Nie chcę go znać. – uroniłam kilka łez i poszłam do swojego pokoju.
Ross dzwonił jeszcze kilka razy, a za każdym jeszcze gorzej płakałam. Byłam zawiedziona, zawiedziona Rossem i tym co zrobił. Nie mogłam przestać o nim myśleć. Czułam się podle, ale to nie ja powinnam się tak czuć, tylko on! Przed wejściem do mieszkania, pocałowałam go. Nie mam pojęcia czemu to zrobiłam. Może z miłości, albo… Albo nienawiści.
NASTĘPNEGO DNIA
Nastawiłam sobie budzik na 7, aby móc się dobrze przygotować, a tym bardziej po to, żeby pierwszego dnia zrobić dobre wrażenie. Jeszcze kilka minut poleżałam w łóżku, zanim zdecydowałam się wstać. Szybko się ubrałam i zjadłam śniadanie. Była 8:30 kiedy miałam wychodzić. Sara jeszcze spała. Pomyślałam, że jak wrócę porozmawiam z nią na temat jej nowego „kolegi”. W końcu ona cały czas wypytywała mnie o Rossa. Gdy otworzyłam drzwi, w celu wyjścia z mieszkania, zobaczyłam Rossa.
- Hej, kochanie. Pomyślałem, że pójdziemy do studia razem. – przywitał mnie z uśmiechem.
- Po pierwsze nie mów o mnie kochanie, a po drugie nie. – odpowiedziałam z kamiennym wyrazem twarzy, kierując się ku schodom.
Ross załapał mnie za rękę i przeciągnął do tyłu. – Co ci się stało? Przecież wczoraj powiedziałaś, że mnie kochasz.
- Nic takiego nie mówiłam!
- Ale mnie pocałowałaś!
- A czy to coś znaczy?
- Powinno.
- Ross, nie smuć się. Musimy od siebie trochę odpocząć i…
- Ale ja nie chcę odpoczywać! Ja cię naprawdę kocham!
- No, widać kochasz też Laurę.
- Co ty wygadujesz?! Daj już spokój! Kocham tylko ciebie! Zawsze kochałem i będę kochał!
Kiedy to powiedział przypomniały mi się słowa Laury: „On cię nie kocha! Nigdy nie kochał!”. Blondyn patrzył na mnie z uśmiechem. Nie mogłam tego znieść, rozpłakałam się i pobiegłam w stronę schodów. Wtedy wpadłam na Jordan’a.
- Hej, Maja. Sara już wstała? – zapytał.
- Nie, jeszcze śpi. Przepraszam cię, ale musze iść. – powiedziałam w pośpiechu.
Schodząc po schodach obejrzałam się za siebie. Rossa nie było. Serce zaczęło mi trochę spokojniej bić, a wtedy blondyn wyskoczył zza ściany.
- Aaaaaa! Ross! Ty bałwanie! – krzyknęłam, mocno go odpychając.
- Maja! Daj już spokój. – chwycił mnie za rękę, z której próbowałam się uwolnić, ale nie zdołałam. Dałam za wygraną.
Blondasek ciągnął mnie na upór przez całe miasto, aż do studia.
NA PLANIE
Ostatnie poprawki. Bałam się. Bałam się kamery i tekstu. Tak to nie myślałam o tym, ale teraz, to jest inne. Moje uczucia, mój strach! Do kiedy byłam z Rossem, było lepiej, nie myślałam o tym i się nie bałam. A teraz, te kłótnie, to wszystko. To jest ciężkie! Nadal jestem z Rossem, ale nasz związek przechodzi kryzys. To już chyba koniec. Przypomniałam sobie słowa, które mówił po tym jak poprosił, żebym została jego dziewczyną. „Tylko musisz wiedzieć ze jestem inny niż opisują mnie w Internecie.” Wtedy nie zrozumiałam sensu jego wypowiedzi. Ale teraz wszystko zaczęło układać mi się w logiczną całość.
- Wszyscy na miejsca! – usłyszałam krzyk.
 Moje serce zabiło mocnej. Stanęłam koło drzwi wejściowych do sklepu Sonic Boom! Jak kazała mi Jessi. Ross puścił do mnie oko, na znak, że jest gotowy. Lecz ja miałam mieszane uczucia. W końcu padło nieoczekiwane przeze mnie słowo „Akcja!”.
- Cześć Austin! Jestem twoją wielką fanką! – mówiła moja bohaterka.
- O, no to mi miło. – uśmiechnął się promiennie Austin.
- Czy mogłabym, eee…
- Autograf?
- Tak, jeślibyś mógł.
- Pewnie!
Austin podpisał się pod swoim zdjęciem i podał dziewczynie.
- Dzięki!
- Ally! Chodź tu szybko!
- Pali się!? –krzyknęła Ally.
- Nie! Spójrz! To jest moja fanka!
- Oh, to super! Cześć jestem Ally.
- A ja Sindy.
Gra na planie trwała od 9 do 21. Było to najgorsze 12 godzin mojego życia! Podobało mi się, ale do tego nie przywykłam. Może potrzebuję czasu do oswojenia się.
- Hej! Maja! Byłaś super! – powiedział do mnie Ross.
- Tak, możliwe. Dzięki.
- Co się stało?
- Nic, jestem tylko trochę zmęczona.
- Musisz się przyzwyczaić. Ja na początku też nie dawałem rady, a teraz mogę pracować 24 godziny na dobę!
- Gratuluję.
- Na pewno nic ci nie jest?
- Tak naprawdę, to boję się.
- Czego?
- Tego co będzie dalej, z nami…
- Hmmm… Co mam zrobić, żeby cię pocieszyć? Może…
- Ross! Zamknij się! To nie jest śmieszne!
- Wiem, ale…
- Nie! Daj mi spokój!
Pobiegłam w stronę wyjścia, i skierowałam się do apartamentu. Ross pobiegł za mną.
- Czy wyrażam się niezrozumiale!?
- Nie, no ale musimy pogadać!
- Daj mi spokój! Może jutro…
- To może, pójdziemy gdzieś razem?
- Nie! Przykro mi, ale nie.
- Ale dlaczego?
- Muszę odpocząć i pogadać z Sarą.
- Na mój temat?
 -Nie! Ross, kochany! Nie zrozum mnie źle! Boję się tej całej sytuacji! To mnie przerasta.
- Wiem, to moja wina….
- Nie mów tak! Nie jesteś niczemu winien!
- Okłamywałem cię i…
- To nie ma znaczenie! Wybaczyłam ci i myślę, że teraz ułoży nam się lepiej.
- Taa… Ja też. To do jutra?
- Tak, pa.
Pocałowałam go w policzek i pobiegłam z uśmiechem do apartamentu. Mój uśmiech znikł mi z twarzy, kiedy odwróciłam się i zobaczyłam chłopaka, który przed chwilą mnie przytulał całującą brunetkę! Byłam wściekła! Nie wiedziałam co mam ze sobą zrobić! Nie panowałam nad emocjami. Po głowie chodziło mi kilka słów: „Ta suka! Ta pieprzona suka! Ona wszystko zepsuła! Zahipnotyzowała go! Jest ślepy! Nie widzi na oczy!” Ross! Oh, ten niewinny blondyn! A raczej winny! Niby taki słodki, miły, potulny, przyjacielski, ekstrawertyczny i wagancki! A tak naprawdę? Zakłamany gwiazdor! Zapatrzony w siebie! Śmierdzący, kłamliwy skunks! Zdrajca!
Nie mogłam się opanować od wyzywania! Był okropny! Cały czas wracałam do dnia, kiedy go poznałam. Pragnęłam, żeby to nigdy się nie wydarzyło. 
28 


Gdy weszłam do domu, zobaczyłam Sarę siedzącą na kanapie i postanowiłam z nią porozmawiać.
- Hej. – przywitałam się.
- Cześć. Jak tam serial? – zapytała.
- Źle.
- Co się stało? Czy to nie…
- Ross? Tak, on.
- Co ci zrobił, tym razem?
- Najpierw, chcę, żebym mu wybaczyła. Kiedy się pogodzimy i wydaję się, że wszystko jest dobrze. On całuję Laurę!
- Co za typ!
- Tak… Ale mniejsza z tym. Jak tam u ciebie i Jordan’a?
- To tylko przyjaciel.
- Pff… Nie wciskaj mi kitu! To samo mówiłam o sobie i o …
- Nie męcz się. Nie musisz wymawiać tego imienia.
Uśmiechnęłam się z ulgą.
- To jak tam?
- Chyba dobrze.
- Chyba?
- No sama nie wiem! Jest ładny i w ogóle, ale…
- Ale co?!
- No… Zaprosił mnie na randkę!
- Co?! I zgodziłaś się?
- Nie, powiedziałam, że to przemyślę.
- To teraz do niego dzwoń i powiedz, że się zgadzasz.
- A ty?
- Co ja? Ja sobie poradzę, nie jestem już dzieckiem!
- No dobra…
DWA MIESIĄCE PÓŹNIEJ…
Byłam tu już 3 miesiące. Na planie szło mi coraz lepiej. Może w przyszłości będę aktorką? Nigdy nie zastanawiałam się kim chcę zostać w przyszłości. Jakby było mi to obojętne. Z Rossem było tak jak kiedyś. Byliśmy razem, ale nasz związek przechodził bardzo długi kryzys i się rozpadał. Udawałam, jakbym nie wiedziała o Laurze. Może Ross, myślał, że serio nic nie wiem. Ale ja głupia nie jestem. Tak czy inaczej będę musiała z nim pogadać, i się rozstać. I to nie było takie przemyślenie. To był mój własny rozkaz, było to już przemyślanie. Codziennie po kilka razy myślałam: „Zrobię to, rzucę go. Nie będę udawać głupiej!”, ale kiedy go widziałam uginałam się i nie poruszałam tego tematu. Sara była szczęśliwa z Jordan’em. Cały czas powtarzałam jej, że chociaż ona jest szczęśliwa. Wtedy zaczynała się śmiać i mówiła, że ja tez ułożę sobie życie, z innym i lepszym facetem. Coraz lepiej rozumiałam się z PJ’em. Spotykaliśmy się tak po przyjacielsku, i w każdej chwili, i w każdej sprawie mogłam mu się wyżalić. Chciałam mu powiedzieć, że zamierzam rozstać się z Rossem, ale nie potrafiłam. Nawet Sarze nic nie mówiłam, bo kiedy tylko słyszałam imię Ross od razu zaczynały napływać mi do oczu łzy. Ja nadal go kochałam i wierzyłam, w to, że może nam się udać. Ale dla naszego związku nie było już pomocy.
W końcu zdecydowałam się powiedzieć mu to prosto w twarz, choć nie do końca. Zrezygnowałam.
Kiedy byłam na plaży z Sarą, zadzwonił Ross. Chciał się spotkać. Nie wiedziałam co się wydarzy. Umówiłam się z nim w centrum handlowym dzisiaj o 14.
Zegar wybił 13. Serce waliło mi jak szalone, choć wiedziałam, że to nie jest randka tylko zwyczajna rozmowa. Byłam ubrana w szorty i koszulkę na ramiączkach. Nie zamierzałam się przebierać.
O 13:58 byłam już na wyznaczonym miejscu i czekałam na Rossa. Po kilku chwilach i on się zjawił. Usiedliśmy przy stoliku w kawiarni.
- To o co chodzi? – zapytałam pierwsza nie patrząc na niego, tylko rozglądając się dookoła.
- Emmm… Chciałem tylko tak się spotkać i pogadać. W końcu o za planem nie gadamy ze sobą.
- Tak to prawda.
- I o tym chcę z tobą pogadać.
- O tym, że nie gadamy?
- Nie, o tym, że rozpada się nasz związek.
- Tak to już wiem. I może…
- Tak to dobry pomysł.
- A wiesz o co mi chodzi?
- Nie. Ale powiedz.
- Może spróbujemy jeszcze raz?
- Hmmmm… Nie wiem czy to dobry pomysł.
- Co?!
- Lepiej będzie chyba jak się rozstaniemy?
- Co?
- Tak, to będzie najlepsze rozwiązanie.
- Co?
- To koniec.
- Ale mówiłeś, że będziesz mnie zawsze kochał!
- Pff…
Ross odszedł, a ja rozpłakałam się. Przez dłuższą chwilę próbowałam powstrzymać łzy, ale się nie dało. Mój mózg powtarzał: „On odszedł, on odszedł!”, a instynkt: „ On nie odszedł, on wróci!”. Bardziej wierzyłam mózgowi. Wychodząc z centrum zobaczyłam Rossa rozmawiającego przez telefon. Spojrzał na mnie i lekko się uśmiechnął. Ja zignorowałam go, rozpłakałam się i oparłam się o drzewo, z którego po chwili się zsunęłam. Ross podszedł do mnie.
- Wszystko w porządku?
- Zostaw mnie!
- Ale…
- Nie! Daj mi spokój! Idź do Laury.
- No, za…
- Zgadłam, no nie? Zostawiłeś mnie dla niej? Nie chcę cię więcej widzieć!
- Ale…
- Nie, Ross. Po za planem nie chcę cię więcej widywać. Po za pracą nic nas nie łączy!
- Jeśli tego chcesz… To do jutra?
- Ehh… Tak.
Powoli pozwierałam się i odeszłam, zobaczyłam PJ’a. Postanowiłam się przywitać.
- Cześć, Maja!
- Hej. – powiedziałam jeszcze szlochając.
- Czy coś się stało?
- To długa historia, nie chcę cię zanudzać.
- Daj spokój, mów! Chodź, przejdziemy się i wszystko mi opowiesz. – chwycił mnie za rękę i uśmiechnął się.
Przytuliłam go z całej siły. – Jak dobrze, że cię mam.
Kiedy szłam z chłopakiem na plażę, zobaczyłam Rossa. Szedł sam i jakiś smutny. Przez chwilę zrobiło mi się go żal, ale przypomniałam sobie, że on jest aktorem i potrafi udawać. Pewnie, chciał mnie zranić tym zerwanie, i chodziło mu o to żebym była smutna. Kiedy nas mijał, uśmiechnął się lekko, ale ja go zignorowałam.
- Czy to nie jest twój chłopak? – zapytał PJ przerywając ciszę.
- Były. – powiedziałam pociągając nosem i szczerze się uśmiechając.
- Ja nie chciałem.
- Nie szkodzi. Sam mnie zostawił. Dla innej.
- Przykro mi.
- Nie ma czego.
Dalszą drogą szliśmy w ciszy oglądając każdy samochód, który przejechał. W końcu odezwał się PJ.
- Wiem, że to trochę za wcześnie, ale poszła byś ze mną na koncert?
- Jasne, kiedy?
- Yyyy. W tą sobotę.
- Jaki zespół?
- Nie wiem, ale to ważne?
- Nie… Bardzo chętnie pójdę.
Uśmiechnęłam się i pocałowałam  go w policzek. Chłopak uśmiechnął się i znów łapiąc mnie za rękę ruszył dalej.
Dochodziła 23, kiedy weszłam do apartamentu. Kiedy znalazłam się przed drzwiami zobaczyłam bukiet kwiatów i małą, różową karteczkę. Pomyślałam, że to od Jordan’a dla Sary. Wzięłam kwiaty i weszłam do mieszkania. Na stole leżała mała karteczka z napisem „Do Mai”. W środku było napisane: „ Hej, kochana. Wychodzę z Jordan’em i wrócę późno. Nie czekaj na mnie. Wszystko w porządku. Całuski Sara.” Chwilę stałam nieruchomo. Czułam się, jakby cały świat mnie zostawił! Czułam się nie potrzebna! Po kilku minutach wrócił mi rozsądek. Postanowiłam wziąć karteczkę i ją przeczytać. Znów było napisanie „Do Mai”. Otworzyłam ją: „ Hej, mała. Mam nadzieję, że czujesz się już lepiej. Przepraszam cię, że tak wyszło. Nie sądziłem, że tak będzie. Pamiętam, że obiecywałem twojej mamie, że się tobą zajmę, ale teraz masz Sarę. Mam nadzieję, że możemy się nadal przyjaźnić i że mi wybaczysz. Ross.” Z oczu popłynęły mi łzy. Wyjęłam telefon i wykręciłam numer Rossa. Odebrał po kilku sygnałach. No cześć Ross. Tak dostałam kwiaty. Chciałam ci tylko powiedzieć, że to nie potrzebne! Jesteś kłamcą! Wstrętnym kłamcą! Nie będziemy się przyjaźnić! I nigdy ci tego nie wybaczę! Przypomnij sobie po co mi to wszystko mówiłeś!? Nie jestem głupia! Ah, i od razu możesz usunąć mój numer, bo nawet jak zadzwonisz to nie odbiorę. Zegnaj! Po tych słowach rozłączyłam się i rzuciłam telefonem o ziemię. Był wytrzymały bo nic mu się nie stało. Opadłam na kanapę i się rozpłakałam.
29



Ross cały czas próbował się do mnie dodzwonić, jakby nie zrozumiał tego co mu powiedziałam. Widać, był bardziej tępy, niż sądziłam na początku. Poza planem, w ogóle się nie widywaliśmy. Nie patrzyłam na niego, nie zwracałam na niego uwagi, choć widziałam jak patrzył na mnie i się uśmiechał. Wtedy ja się odwracałam i ignorowałam go, a w myślach mówiłam: „ Co ty robisz wariatko?!”. Ja nadal go kochałam, ale on mnie już nie.
Był to już 5 miesiąc od mojego przyjazdu tutaj. Dowiedziałam się, że moja postać nie będzie już dłużej grała. To znaczy wiedziałam to już od początku, ale cieszyłam się, że spędzę cudowne 12 miesięcy z moim chłopakiem! Ale cóż, rzucił mnie dla jakieś przyjaciółki. Najwidoczniej kochał ją. Kochał od zawsze. Może kłamał mówiąc, że to ja jestem miłością jego życia?
Powiedziałam Sarze, że wracam wcześniej. Rozmawiałyśmy o tym dość długo. Powiedziałam jej, że ona może tu zostać, ale powiedziała, że jeśli wracam ja to ona też. Zostało mi tylko spotkać się z PJ’em i przekazać mu tą wiadomość. Zadzwoniłam do niego i umówiliśmy się na 16 w kafejce tuż obok hotelu.  
Kiedy weszłam do środka on już na mnie czekał.
- No hej Maja. Co jest? – przytulił mnie na przywitanie.
- Hmmm… Może najpierw usiądźmy?
- Dobra. A teraz mów.
- Wracam do domu.
- Zaraz, że co?! Masz być tu jeszcze przez 7 miesięcy!
- Wiem, ale już nie występuję w dalszych odcinkach, a po rozstaniu z Rossem jakoś tak inaczej. I wracam.
- Ja tez się wyprowadzam. Znowu.
- Gdzie tym razem?
- Nie wiem. Rodzice nic nie mówią.
Rozmawialiśmy jeszcze bardzo długo. Potem poszliśmy na zachód słońca na plaże. Rozpłakałam się, bo przypomniałam sobie, jak przychodziłam na plaże z Rossem. PJ objął mnie i przytulił do siebie. Spędziliśmy ze sobą wspaniałe chwile. Dla niego bym tu została, ale bilety już kupione. Wracam za tydzień.
Przypomniałam sobie, że dziś jest piątek. A jutro sobota i koncert!
- PJ? – zaczęłam.
- Tak?
- Pamiętasz jak zapraszałeś mnie na koncert?
- No, tak.
- To jutro.
- Serio?
- Tak, tak serio! To pójdziemy?
- Jeśli chcesz…
- Dzięki. Nigdy nie czułam się tak jak z tobą.
- Oh… Serio?
- Tak. Jesteś wyjątkowy… Naprawdę, bardzo cię lubię, ale…
- … już nigdy się nie zobaczymy.
- Tak.
- Szkoda. Będę tęsknić.
- Ja też, ale mamy jeszcze tydzień.
Kiedy podniosłam się w celu powrotu do domu, zobaczyłam Rossa. Właśnie wchodził na plaże. Sam? Tak, był sam. Wydawał się smutny. I najwyraźniej był. Nie widział mnie, więc nie mógł udawać. Było już całkiem ciemno. Wzięłam PJ’a za rękę i skierowałam się do wyjścia. Od mojego zerwania z Rossem minął już miesiąc. Ja się już pozbierałam, ale Ross pozbierany był od początku.
- Maja! Poczekaj! Musimy pogadać. – krzyknął za mną.
- Ale ja nie chcę! – odpowiedziałam.
- Ok. Idź. Ja zaczekam. – powiedział PJ puszczając moją rękę.
Podeszłam do niego.
- To czego chcesz? – zaczęłam.
- Nawet się nie przywitasz?
- A no tak. Cześć.
Ross uśmiechnął się. – Ja cię przepraszam! Ja nie chciałem cię zostawić. Zależy mi na tobie!
- Nie Ross. Nie zależy. Nigdy nie zależało!
- Co ty pleciesz?! Ja cie kocham!
- Jeśli tak, to dlaczego mnie zostawiłeś?!
- Nie wiem. To była chwila zwątpienia, załamania. Pomyłka…
- Pomyłka?! Czyli jestem pomyłką, tak?
- Nie! To źle zabrzmiało! Nie o to chodzi! Nie wiem, dlaczego cię rzuciłem! Nie wiem!
- Hmmmm… Laura cię zostawiła?
- Skąd wiesz?
- No bo inaczej byś do mnie nie przyszedł.
- Tak. Zdradziła mnie. Nie wiem, dlaczego jej zaufałem.
- A ja nie wiem dlaczego zaufałam tobie. Teraz już wiesz jak ja się czuję!
- Jak?
- Oszukana! Przez los, przez życie! A ty nie?
- Raczej tak. Ale zrozum, ja cię kocham!
- Ale ja ciebie nie.
Ostatni raz spojrzałam w jego brązowe oczy i odeszłam. Odwróciłam się i zobaczyłam jak przejechał sobie ręką po twarzy i włosach. Potem usiadł na piasku i schował twarz w dłoniach. On chyba nadal mnie kochał. Ale ja jego nie. Choć, raczej tak! Kochałam go cały czas! Ale co z PJ’em? Co mam mu powiedzieć? „ Wiesz co PJ? Jesteś fajnym chłopakiem, ale nie dla mnie. Byłeś formą pocieszenie kiedy nie miałam Rossa, ale teraz już cie nie potrzebuję. Kocham jego. A ty to tylko zwykły znajomy.” Nie. Nie powiem mu tego w ten, ani żaden inny sposób. Ale jeśli on kocha mnie? A ja jego nie? W końcu tak czy inaczej będę się musiała z tym pogodzić.
NASTĘPNEGO DNIA (GODZINA 17)
O 19 zaczyna się koncert! A ja nie mam się w co ubrać.
- Boże! Maja! Tędy przeszło tornado?! – zdziwiła się Sara wchodząc do pokoju i patrząc na porozwalane ubranie.
- Jeśli to tornado to mój styl ubioru, to tak. Zdecydowanie.
- Nie masz się w co ubrać?
- Aha… Za 2 godziny idę z PJ’em na koncert.
- Uuuu! Czyli się spotykacie?
- Nie! Zaprosił mnie! Miałam odmówić?!
- Nie, no co ty cieszę się!
- Ja go nie kocham!
- Ok, ok. Nikt ci tego pytania nie zadaje. Tęsknisz za Rossem?
- No, chyba tak. Nadal coś do niego czuję. Wczoraj z nim gadałam.
- I co?
- Laura go zdradziła. Tak jak on mnie.
- No, no. Nieszczęścia chodzą parami!
- Tak. Na to wygląda. Ale możemy przełożyć tą rozmowę? Za kilka minut będzie tu PJ a ja nie mam się w co ubrać!
Sara pożyczyła mi swoją bluzkę. Ona jest prawdziwa przyjaciółką! Można na nią liczyć. Kilka minut po 18 zjawił się PJ. Nie martwiłam się o Sarę, bo miał przyjść do niej Jordan, jej chłopak.
Równo o 19 byliśmy już na plaży. Jeszcze poszliśmy kupić coś do picia. Ruszyliśmy, żeby zająć swoje miejsca. Wow! Było naprawdę dużo ludzi. Kiedy spojrzałam na scenę o mało nie zemdlałam. Wisiał tak wielki plakat z napisem R5! Wybałuszyłam oczy i stałam tak bez ruchu, dopóki nie ruszył mnie PJ.
- Wszystko Ok?
- Tak. To znaczy nie.
- Źle się czujesz?
- Nie, tylko to koncert R5, a w tym zespole gra Ross…
30

- Ja nie wiedziałem. – powiedział PJ. – Jeśli chcesz chodźmy do domu.
- Nie, wszystko w porządku. – powiedziałam siadając.
Obok przechodził Ross z rodzeństwem. Byłam zdziwiona, że mają tu koncert. A najbardziej tym, że ich tu ściągnął. Najwidoczniej całe R5 mnie wyczaiło. Podeszła do mnie Rydel.
- Hej Maja! Chodź, możemy pogadać.
- Cześć. Tak jasne.
Powiedziałam Pj’owi, że zaraz wracam i wyszłam z rzędu.
- Co jest? – zapytałam.
- Rozstałaś się z Rossem, hmm?
- Tak. Niestety.
- Możesz mi powiedzieć, co się stało? Ross twierdzi, że to przez ciebie.
- Że co, proszę?! Przeze mnie? To nie ja go zdradziłam!
- On cię zdradził?!
- Tak, z Laurą. A teraz chcę do mnie wrócić, mówiąc, że to był błąd i że nadal mnie kocha. A to dlatego, że Laura go zdradziła,
- No, no. Historyjka mojego brata jest odwrotna. Powiedział mi przez telefon, że to ty zdradziłaś go z jakimś chłopakiem.
- PJ’a poznałam po kłótni o Laurę, kiedy na niego wpadłam uciekając przed Rossem. Rydel, ja nie wiem co mam robić. Ja go nadal kocham.
- Kogo?
- No twojego brata, Rossa.
- To mu to powiedz.
- Nigdy! Jeszcze pomyśli, że mi zależy!
- A nie zależy ci?
- No, zależy.
- To może pogadam z nim?
- Zrobiłabyś to dla mnie?
- No jasne! Przecież się przyjaźnimy!
- A teraz?
- Ok. Jeśli chcesz.
Po kilku minutach, bodajże 2 godzinach (po koncercie) wróciła Rydel.
- Jak ci się podobał koncert?
- Super! Jak zwykle. I jak co powiedział?
- Hmmm… Mówił dość dużo, jak to on.
- Ale powiedział ci coś konkretnego?
- Tak.
- Co?
- Że to był chwilowy impuls i nie wie dlaczego cię rzucił. Powiedział, że nigdy nie kochał Laury, że kocha tylko ciebie.
- A ty mu powiedziałaś, że mi nadal na nim zależy?
- Nie, powiedziałam, żeby z Toba pogadał.
- To chyba będę miała okazję. –Wskazałam na idącego w moją stronę Rossa.
- Hej, Rydel możemy pogadać z Mają na osobności?
- Jasne. Potem mi wszystko opowiesz. – szepnęła mi do ucha.
- Gadałem z Rydel. –zaczął.
- Wiem, ja ją do tego nakłoniłam.
- Serio?
- Tak, serio. No bo wiesz…
- Ja cię kocham, ja, nie wiem… Dlaczego… Ja… Jaa… Nie chciałem cię zranić.
- Wiem. Wybaczę ci, może. Ale w piątek wracam do Kalifornii.
- Co?
- Tak, kupiłam już bilet i…
- I co? Zostawisz mnie tu?
- Nie, ale ty byłeś z Laurą i pomyślałam, że…
- … cię nie potrzebuję?
- Tak, właśnie.
- Ale dlaczego?
- Przypomnij sobie naszą rozmowę przed zerwanie.
- Wiem, ale nie wiem dlaczego to powiedziałem… Dasz mi jeszcze jedną szansę? Ostatnią.
- Zastanowię się, ale raczej nie… Jak już to tylko przyjaźń.
- Aha… Teraz jesteś z tym uwodzącym blondynem?
- Ross? Ty też jesteś uwodzącym blondynem.
- No wiem…
- Nie, nie jestem z nim. Tylko się przyjaźnimy.
- Tak jak my, na początku? Z trzymaniem za rączki? Z całowaniem?
- Nie Rossku. To taka prawdziwa, zwykła znajomość.
- Aha… Czyli przyjaźń, jak na razie?
- Tak, jak  na razie. – uśmiechnęłam się i pocałowałam go w policzek.
- A to za co?
- Za to, że jesteś taki śliczny.
- Hahaha. Bardzo śmieszne.
- No, tak! Dobra, lecę. PJ na mnie czeka. Nie bądź zły. Z nami jeszcze nie koniec. Przyjdź po mnie jutro.
*** z perspektywy Rossa***
Poczułem lekkie ukłucie w sercu. Takie uczucie szczęścia. Nareszcie wszystko się układało. Mam przynajmniej taką nadzieję.  Zależy mi na niej, jak na nikim innym. „Dlaczego ja zostawiłem? Dlaczego zaufałem Laurze? Dlaczego pozwoliłem jakiemuś PJ’owi zająć moje miejsce?” – te słowa krążyły po mojej głowie bez przerwy. A jeśli ona woli jego? Boje się! Co będzie? Zależy mi na niej? Może kupię jej coś? Niee… Prezent to nie miłość, to nie to na czym jej zależy.
*** z perspektywy Mai***
Kroczyłam spokojnie do domu w towarzystwie PJ’a.
- Chcesz do niego wrócić? – zapytał przerywając cisze.
- Hmmm… Zastanawiam się nad tym. Nie znam odpowiedzi.
- Zależy mi na tobie.
- Przykro mi PJ. Nie licz na nic więcej niż przyjaźń.
- Właśnie wiem.
- Przepraszam cię, jesteś spaniałym chłopakiem, ale nie dla mnie.
- Ty nadal go kochasz?
- Chyba tak.
- A mogę chociaż liczyć na małego buziaka.
- Jasne.
Chłopak nadstawił policzek, ale ja pocałowałam go w usta. Był to długi i przyjemny pocałunek. Choć nie czułam tego samego jak całowałam się z Rossem. To nie było to samo, to nie był pocałunek pełen miłości. Był to pocałunek pustki, był pusty.
- Ja będę już się zbierać do domu.
- To wyjeżdżasz?
- Nie. –wyciągnęłam z torebki bilet i go podarłam.
- Wow… Widać naprawdę go kochasz… Robisz to dla niego?
- Tak, ale my możemy się nadal przyjaźnić.
- Jeśli to mi wystarczy?
- Co masz na myśli?
PJ znów mnie pocałował. Miałam tego dość, ale wytrwałam. Gdy byłam pod apartamentem zadzwonił mój telefon. Ross. Czegoś zapomniałeś. Nie, cieszę się, że dzwonisz. Gdzie jesteś? Zwariowałeś? Ross! My nie jesteśmy już razem. Nie wiem! Tak, idę do domu.
Kiedy weszłam na piętro, na którym znajdował się mój pokój zobaczyłam uśmiechniętego od ucha do ucha blondyna. Podszedł do mnie i w niespodziewanym czasie objął mnie w pasie i zaczął namiętnie całować. Nie przerwałam mu, ale po skończeniu…
- Ross? Co ty robisz? – zapytałam próbując być poważna.
- Nic, okazuję ci moją miłość. – powiedział znów mnie obejmując.
- Ross! Zostaw mnie! Nie jesteśmy już razem!
- Jak na razie! Kocham cię!
- Tak, tak! Super, świetnie! A teraz mnie puszczaj!
- Nie.
- Coś ty powiedział?
- Powiedziałem nie.
- Ale dlaczego?
- Bo dopóki nie powiesz mi, że mnie kochasz nie puszczę cię!
- Hahaha! Bardzo śmieszne.
Znów zaczął mnie całować. A ja mu przerwałam.
- Dobra, dobra. Kocham cię! Zadowolony?!
- Nie, bo powiedziałaś to ot tak!
- Nie prawda!
- Jak to nie?
- Rossie Shorcie Lynchu oznajmiam ci, że cię kocham! Najbardziej na świecie! W dowód tego podaruję ci pocałunek. – pocałowałam go namiętnie i aksamitnie. To był drugi raz w moim życiu, kiedy go całowałam. Zawsze to on to robił, nawet jeśli nie chciałam.
31


Długo nie mogłam zasnąć, cały czas się zastanawiałam, czy on to robi z miłości, czy udaje… Ja go kocham, ale co z tego jeśli on mnie nie. Postanowiłam, że zadzwonię do niego rano i umówię się żeby porozmawiać.
Kiedy obudziłam się rano przywitał mnie słoneczny poranek. Do pokoju wpadały słoneczne i ciepłe promyki słońca. Na dworze było już 25 stopni. Spojrzałam na zegarek i nie mogłam uwierzyć, albo źle widzę, albo to prawda. To prawda dochodziła 13. Ok., jest południe, ale gdzie jest Sara? Miała wrócić późno, a nie wrócić i wyjść z samego rana. Poszłam do jej pokoju. Spała. A ja głupia myślałam, że jej nie ma. Nie będę jej budzić, niech się wyśpi. Podreptałam po cichu do kuchni i zrobiłam sobie dwie kanapki z szynką i serem, a do tego zimne kakao. Po śniadaniu pogrzebałam w szafie i wyjęłam czarną miniówkę a do tego białą bluzkę na ramiączkach. PO kilku minutach byłam gotowa do wyjścia. Zaraz… Gdzie ja miałam iść? Ah, no tak miałam porozmawiać z Rossem. Nie miałam z tym problemu, bo mieszka na dole. Mieszkałam z nim, Lae po zerwaniu wyprowadziłam się do Sary, nawet wynajęłyśmy mieszkanie razem. Na rok.
Podeszłam do jego drzwi. Chciałam zapukać, ale usłyszałam jak z kimś rozmawia. Czyżby nie był sam? Nie, rozmawiał przez telefon. Domyśliłam się tego, bo nie słyszałam głosu, który by odpowiadał.
- Wracam za 7 miesięcy. – mówił blondyn.
- Może się ułoży. Teraz musze iść do studia. Pa. –powiedział do słuchawki.
Na pewno się rozłączył. Teraz miałam szansę i zapukałam. Drzwi po chwili się otworzyły.
- Oh, to ty! Co za niespodzianka! –chciał mnie pocałować, ale odgoniłam go ręką.
Nie miałam na to ochoty. Nie miałam też humoru. Ross nieco zdziwiony moim zachowaniem wpuścił mnie do środka. Nigdy nie wiedział mnie tak poważnej, a już na pewno nigdy nie rozmawiałam z nim tak poważnie, jak zrobię to za chwilę.
- Napijesz się czegoś? – zapytał.
- Nie. – odparłam siadając na kanapie. – Musimy pogadać.
- Coś się stało? Czy się za mną stęskniłaś? – zaczął mi dogryzać.
- Ross! –krzyknęłam na niego całkiem poważnie. – Przestań! To nie jest śmieszne.
- Sorry. Chciałem, żebyś się uśmiechnęła.
- Jeśli bym chciała, to zrobiłabym to sama!
- To o czym chcesz pogadać?
- Wiesz, że nie jesteśmy już razem?
- Tak, wiem. Zdaję sobie z tego sprawę.
- I dobrze. Więc co ty wczoraj robiłeś?
- Hmm… Więc tak. Byłem w studiu, po południu poszliśmy z zespołem na lunch…
- Nie chodzi mi co robiłeś w ciągu dnia! Tylko o to co ty wczoraj odstawiłeś na korytarzu.
- Co?
- Przestań się śmiać! To nie jest śmieszne!
- Więc o co chodzi?
- O całowanie.
- Czyje?
- Nasze!
- Majka! Dajże spokój!
- Nie, nie dam! Nie jestem twoją dziewczyną, żebyś mnie całował!
- Ale…
- Tylko nie mów, że jesteśmy razem, tylko że nieformalnie!
- Czego?
- A nie pomyślałeś, że może ja cie już nie kocham!?
- A tak jest?
- Kocham cię, tylko nie może być tak, że rzucasz mnie, idziesz do innej, a kiedy ona cię zdradza wracasz do mnie! Ja nie jestem jakimś przedmiotem, który można wyrzucić!
- Wiem, ale…
- Ale co? Dlaczego mi to zrobiłeś? Dlaczego mnie zostawiłeś? Pomyślałeś jak ja się czułam? Sama! Sama w Miami! Sama w wielkim mieście.
- Miałaś Sarę!
- No i co? Oni mi nie zastąpi ciebie! Nie zastąpi mi chłopaka.
-Przecież ty masz mnie za gwiazdora!
- Co ty wygadujesz?! Ja nie kocham Rossa Lynch gwiazdy, aktora, tancerza, instrumentalisty! Jak kocham Rossa Lynch, chłopaka! Zwykłego 17-latka!
- Serio?
- Tak serio! Mnie nie obchodzi czy jesteś bogaty, czy jesteś gwiazdą! Mnie obchodzisz ty! To Laura cię wykorzystała!
- To dasz mi jeszcze jedną szansę?
- Tak, tylko nie teraz. Musimy od siebie odpocząć. Poczekać.
- Ale możemy się przyjaźnić?
- No jasne.
Ross objął mnie delikatnie i chciał pocałować, ale przystawiłam mu dłoń do ust.
- A a a! – powiedziałam trzymając rękę nadal przy ustach chłopaka.
- No tak, przepraszam. – odpowiedział zarumieniony.
Wtuliłam się w niego z całej siły. Było mi trochę szkoda, że nie możemy być razem. W sensie możemy, ale jeszcze nie teraz. Muszę być stanowcza.
- To może pójdziemy gdzieś razem?
- Dobrze, ale…
- Nie no znów zasady.
Zignorowałam to co powiedział i zaczęłam swoje. – Nie trzymasz mnie za rękę, nie całujesz, nie przytulasz, nie…
Ross chyba nie mógł znieść mojego gadania i mnie pocałował. Długo i namiętnie.
- Co ja ci mówiłam? – zapytałam patrząc na niego z uniesioną brwią.
- Nie mogłem znieść twojego paplania. Musimy trzymać się tych zakazów?
- Tak, a no i jeszcze bez obejmowania. – uśmiechnęłam się tryumfalnie i go pocałowałam.
- A to za co? – spytał ze zdziwieniem patrząc mi w oczy.
- Hmmm… Niech pomyślę, za to że cię kocham.
- Serio nie możemy być razem?
- Nie Rossie, nie możemy.
- No, ale kto nam broni?
- Ja. Jeszcze nie teraz. Nie wiem, czy mogę ci zaufać, czy znowu mnie nie zostawisz.
- Przysięgam, że nie.
- Ross, posłuchaj. Nie chcę kolejny raz cierpieć z powodu złamanego serca.
- Rozumiem. To jak idziemy gdzieś?
- Nie teraz. Musze pogadać z Sarą. Nie rozmawiałyśmy przez 2 dni. Znalazła sobie chłopaka i cały czas z nim lata. Dobrze, że chociaż ona ułożyła sobie życie.
- Dlaczego tak mówisz? A pamiętasz jak cały czas ty latałaś za mną?
- Jak już to z tobą, a nie za tobą. Wtedy się przyjaźniliśmy.
- Yhy…  -blondyn poruszył kilka razy zabawnie brwiami. – przyjaźniliśmy. TY i ja.
- A jak było?
Ross znów mnie pocałował. Tym razem przytrzymał mi ręce i obezwładnił tak, żebym nie mogła mu przeszkodzić.
- Oj Rossie… Jesteś niewybaczalnie denerwujący.
- Oh serio? – znów mnie pocałował obezwładnił.
- Rodzice cię nie wychowali, a jak wrócimy pogadam z nimi, a jeszcze dziś zadzwonię do Rydel.
- Hej, no Majka! Nie rób mi tego.
- O, tak słodko prosisz, że tego nie zrobię.
- Serio?
- Nie. Wiem, że jesteś nieuleczalnym romantykiem, ale ja się za ciebie wezmę.
- To, że jestem romantykiem też wyczytałaś w Internecie?
- Nie, tego nauczyłam się na własnych błędach.
32

Kiedy otworzyłam drzwi w celu wyjścia, do domu wpakowało się kilka mężczyzn z kamerami i jeden z mikrofonem. Pobiegłam do salonu.
- Ross, zapraszałeś kogoś? – zapytałam odrywając chłopaka od telewizora.
- Kto ja? Nie… A kto przyszedł.
Moją odpowiedź zastąpił facet z mikrofonem, który wszedł do pokoju.
- A oto nasz młody gwiazdor! Ross Lynch! – przywitał się przed kamerą.
- Co pan tu robi?! – powiedział lekko wkurzony chłopak.
- Przeprowadzamy z Toba wywiad. – odpowiedział.
- Tylko, że nikt was tu nie zaprosił. –powiedział trochę spokojniej blondyn.
Przyglądałam się całej sytuacji w spokoju, dochodziła 16 i miałam ochotę iść do domu, choć spałam do południa byłam zmęczona.
- Nasza młoda gwiazda na nowo powróciła do Miami, jak widać z czarującą dziewczyną. – mówił dalej nie zważając na słowa Rossa. – Czy jesteście parą?
- Nie. – odparł pewny siebie Ross.
Spojrzałam na niego unosząc brwi ze zdziwienia. Może kłamie po to by nie było w telewizji zadymy.
- Powiedź nam Ross, czy będzie trzecia seria serialu Austin & Ally? – zapytał mężczyzna.
- Tak, po to tu przyjechałem. – odpowiedział, nie odrywając ode mnie wzroku.
- A zdradzisz nam co się wydarzy? – zapytał mężczyzna.
- Nie. To tajemnica. – odpowiedział blondyn.
- A czy twoja urocza koleżanka zagra w serialu? – zapytał, wskazując na mnie palcem.
- Hmmm… Nie mogę powiedzieć. To tajemnica. – powiedział tajemniczy chłopak.
- No dobra, niech ci będzie, koniec pytań o serial. A jak ci się układa w życiu prywatnym. – zapytał nie dając nadal za wygraną.
- Dość dobrze ja i moja dzi… to znaczy moja koleżanka – spojrzał na mnie trochę zakłopotany – jesteśmy tu razem, bo nie chciałem jej zostawiać.
- Czyli to nie jest zwykła koleżanka? – dopytywał dalej.
- Nie sądzę, żeby było to coś więcej. – powiedział lekko smutny Ross.
- Ok, ja jestem dziewczyna Rossa! Jeśli to dość pytań to dowiedzenia! – krzyknęłam wkurzona.
Wszyscy mężczyźni wyszli z mieszkania bez słowa.
- Serio? – zapytał Ross.
- Nie wiem. Po prostu mnie wkurzyli tymi pytaniami!
- Nie ma sprawy! Ja bym sobie poradził!
- Taa… Właśnie widziałam jak sobie radzisz! Masakra!
- No bo byłem przy tobie! Zestresowałem się!
- Ty?! Ross Lynch? Zestresował się wielki gwiazdor?
- No… Tak… To przez miłość.
- Miłość?
- Tak, do ciebie.
- Ross, mówiłam ci! Nas nic nie łączy.
- Na razie?
- Tak, na razie nic nas nie łączy.
- To nawet nie mogę…
- Nie, nie możesz.
Ross i tak wziął mnie za rękę i z całej siły przyciągnął do siebie. Upadlam na niego, a on od razu zaczął mnie całować. Na początku nie chciałam, ale potem kiedy zorientowałam się, że Ross mnie nie puszcza, dałam za wygraną.
*** w tym czasie u Sary***
Martwiłam się o Maję. Nigdy nie wychodziła bez zawiadomieniu. Gdzie ona mogła być? A jeśli się zgubiła? Ktoś ją porwał? Po chwili przyszło mi do głowy, że może być u… Rossa! Tak, na pewno poszła do niego. Zdecydowałam się go odwiedzić. Dochodziła 17.
Stanęłam przed jego drzwiami. Zapukałam. Nikt nie otworzył. Zapukałam jeszcze raz, tym razem nacisnęłam na klamkę.  Z zaskoczenia drzwi otworzyły się. Po cichu weszłam do środka. W mieszkaniu było jak w grobowcu, cicho. Przeszłam najpierw kuchnie, potem łazienkę, sypialne chłopaka, i doszłam do salonu. Na kanapie leżała dwójka śpiących ludzi. Był to Ross i Maja. Zdziwiłam się, że zmieścili się oboje na kanapie. Ale jeszcze bardziej zdziwiło mnie to, że są teraz razem, jeśli zerwali. Przyszło mi jeszcze do głowy, że ktoś mógł ich zabić, więc szturchnęłam lekko Maję. Podniosła się delikatnie, nie chcąc obudzić chłopaka, ale i tak on tez się obudził.
- Co ty tutaj robisz? – zapytała zdezorientowana Maja.
- Szukałam ciebie! Przyszło mi do głowy, że możesz być u Rossa, ale nie z nim spać.
- Nie! Bo to nie tak! – próbował tłumaczyć się Ross.
- Nie Ross, ty już nic nie mów. – powiedziałam poważnie, po czym wybuchłam śmiechem.
- No bardzo śmieszne! – powiedziała lekko śmiejąc się Maja. – Wiesz jaki jest Ross.
- Co ja? Jaki? – zapytał zdezorientowany.
- No jaki? Nieuleczalny romantyk!
- Czyli jesteście znów razem? – zapytała Sara.
- Nie. – powiedziałam.
- Tak! – krzyknął Ross.
- Tak? – zapytałam ze zdziwieniem.
- No, przecież my…
- Ross, posłuchaj potrzymam cię chwilę na dystansie i zobaczę co z tego wyjdzie. – powiedziała Maja.
Przypatrywałam się tej rozmowie z uśmiechem.
- Ale wy się kochacie! – krzyknęłam śmiejąc się.
- Co? Nie prawda! – powiedział Ross.
- Nie prawda? Ross! Co ty wygadujesz! Ona cały czas gada, jaki ty jesteś przystojny, śliczny, mądry, no i rzecz jasna! Jak ona cię bardzo kocha!
- Serio? – zwrócił się Ross do Mai.
- Nie? Coś jej się pomyliło! –skłamała.
- Sara?
- Ufasz jej czy mi? –zapytałam.
- Jej. –odparł jednym słowem.
- Tak, tego można było się spodziewać. Ale w tej sprawie? – zapytałam nadal pewna siebie.
- No to raczej tobie. –powiedział lekko uśmiechając się.
- Wiedziałam!  - krzyknęłam tryumfalnie. – To wierzysz, że ona cię kocha? I leci na ciebie jak na wyprzedaż?
- Tak. – powiedział znowu jednym słowem.
- Ross? Wierzysz jej a nie mi? No wiesz? – zapytała Maja z politowaniem.
- Hmmm… W takiej sprawie kochana przyjaciółko wierzy się mi! Tyle o nim gadałaś, ze głowa mi pęka! Każdego wieczoru : „Oh, Ross… Jaki on jest słodki i zabójczo przystojny!” – mówiłam przez śmiech.
- Phi! A mówiłaś, że ci na mnie nie zależy! – kłócił się dalej Ross.
- Nie prawda! Mówiłam tylko, że cię nie kocham! – powiedziała.
W końcu podszedł do niej i pocałował ją na znak zgody. Ona, też objęła go z całej siły i oddała się pocałunkowi.
- Halo? Zapomnieliście, że nie jesteście tu sami?! – powiedziałam przerywając im zabawę.
- O, przepraszam. – powiedział Ross promiennie się uśmiechając. – Czy mogłabyś wyjść?
- Bardzo śmieszne! – powiedziałam i złapałam Maję za rękę ciągnąc ją w stronę drzwi.
- Co ty robisz? – zapytała stojąc ze mną za drzwiami.
- Co? Kobieto przejrzyj na oczy! On znów cię zauroczy i zostawi! – powiedziałam.
- Nie znasz go! Żałuje tego co zrobił! – powiedziała przez łzy.
- Żałuje?! To aktor! A ty go jeszcze po tym wszystkim bronisz?! – krzyknęłam na nią.
Najwidoczniej nie wiedziała co powiedzieć  skierowała się do naszego mieszkania.
33

Byłam wściekła na Sarę, może i jest moją przyjaciółką, ale nie wie, co mi do szczęścia potrzebne! A może i wie? Mniejsza o to. Nareszcie zaczęło układać mi się z Rossem na nowo, a ona? A ona co? Odciąga mnie od niego i mówi, że to nie facet dla mnie! To niesprawiedliwe! Ross to najlepsze, co mnie w życiu spotkało! Może i sprawił mi wiele przykrości, ale teraz było dobrze… Sara chciała mojego dobra, ale nie widziała co mi jest teraz potrzebne, a może wiedziała lepiej ode mnie?
Weszłam do mieszkania trzaskając drzwiami przed nosem Sary.
- No dziękuję bardzo! – krzyknęła.
- Pff… proszę. – powiedziałam obojętnie siadając po turecku na kanapie.
- Posłuchaj, ja wiem… - zaczęła.
- La la la la la! Tralalalalala! Nie słucham cię, tralala la! Nie mam ochoty z tobą gadać! Lalalala!
- Nie zachowuj się jak małe dziecko. Chce ci tylko coś powiedzieć. Ja wiem, że ty kochasz Rossa, ale zobacz ile on ci krzywdy wyrządził. On nie jest dla ciebie odpowiedni! – mówiła Sara.
- Nic o nim nie wiesz! Ja go kocham! A skąd w ogóle możesz wiedzieć co jest mi do szczęścia potrzebnie? – powiedziałam przekornie, patrząc się pusto w telewizor.
- Bo wiem, jesteś moją przyjaciółką. Wiem o tobie wszystko, a w tej chwili wiem co jest ci do szczęścia potrzebne, lepiej niż, ty sama. – powiedziała uśmiechając się do mnie.
- Nie prawda! – powiedziałam piskliwym głosem, nie zgadzałam się z jej opinią, ale coś w tym było.
- Nie kłóć się ze mną. Nie chcę, żebyś przez niego cierpiała. – powiedziała Sara spokojnym głosem.
- Nie musisz się o mnie martwić! Nie jestem dzieckiem! Przyleciałaś tu po to, żeby mnie niańczyć? – krzyknęłam, podnosząc się i kierując do swojego pokoju.
Opadłam na łóżko, po chwili moja poduszka nie dość, że była cała mokra, to jeszcze po części czarna od tuszu do rzęs. Kochałam Rossa i to bardzo, a on mnie. Zostawił Laurę dla mnie! Ale wcześniej mnie dla niej! Ale to przeszłość, lecz nic nie uleczy tamtych ran. Ciągle będę czuła do niego urazę. Urazę po tym wszystkim, może skrzywdził mnie z miłości? Czy to w ogóle możliwe? Moje myśli przerwała Sara.
- Hej, jesteś zła? – zapytała siadając na brzegu łóżka.
- Nie. – powiedziałam przekręcając głowę w druga stronę.
- Przecież widzę! Nie rób ze mnie idiotki! – krzyknęła na mnie.
- Nie krzycz! – powiedziałam. – Ok. Może jestem trochę zła, ale teraz daj mi spokój! Chcę spać!
Naprawdę byłam śpiąca, dochodziła 22. Wyszłam z pokoju i pokierowałam się do łazienki. Po kilku minutach wróciłam odświeżona i położyłam się spać.
*** Kilka tygodni później ***
Do powrotu zostało 4 miesiące. Sara dała spokój Rossowi a ja ponownie mu zaufałam. Miałam pewne obawy, ale nie wielkie. Wraz z Rossem wróciliśmy do punktu wyjścia. Przyjaźni ( z całowanie, przytulaniem, itp.). Czułam się w Miami wspaniale, aż do dziś, kiedy do naszego życia wróciła Laura. Siedziałam z Rossem u niego na kanapie. Dochodziła 15, było gorąco. Ktoś zapukał do drzwi. Blondyn leniwie się podniósł i skierował się ku drzwiom. Chłopak otworzył drzwi i do środka weszła Laura, moja konkurentka.
- Cześć Ross! – krzyknęła i rzuciła mu się na szyję.
- Cześć? – powiedział ze zdziwieniem. – Co cię tu sprowadza? Mam nadzieję, że nie sprawy prywatne, hmm?
- Nie kochanie. Zawodowe. Jessi powiedziała, że nie wyrobimy się w ciągu roku z wszystkimi odcinkami, a zwłaszcza po tej przerwie. – mówiła wpatrując się w oczy blondaska.
- Co sugerujesz? – zapytał patrząc na mnie.
- Ross! Spójrz na mnie! Ja wiem, że cię zawiodłam, ale…
- Ale co? Myślisz, że to coś zmieni? Przez ciebie zawiodłem Maję! To twoja wina!
- Wiem, przepraszam. Ale wracając do rzeczy musisz przedłużyć swój pobyt.
- O ile?
- Bodajże o 4 miesiące.
- Co? I może Maja ma wrócić?
- Czytasz w myślach! Dokładnie tak. Jej mieszkanie jest wynajęte na rok, a potem jeśli chce zostać musi zapłacić, a to nie jest tani hotel.
- Przestań! Tak nie można!
- Jak nie można?
- Właśnie tak! Szantażujesz mnie i chcesz, żebym zostawił Maję?
- Niee… Skąd w ogóle taki pomysł? Muszę iść, jeszcze zadzwoni do ciebie Jessi. To pa!
Pocałowała Rossa w policzek i wyszła. Siedzieliśmy w ciszy. Nawet nie wiedziałam co mam powiedzieć! To był drugi raz, kiedy nie mieliśmy o czym gadać! To takie straszne uczucie! Postanowiłam wrócić do domu.
- Gdzie idziesz? – zapytał blondyn, kiedy podniosłam się z kanapy.
- Raczej do domu. Jest już późno. Musze wracać.
Był październik, a było dość ciepło. Cały czas zastanawiałam się, co będzie jak wrócę do domu, a Ross zostanie tu na cztery miesiące. Jeśli znów mnie zostawi i znajdzie sobie lepszą? Usiadłam na schodach. Siedziałam tak kilka minut, aż pojawił się Jordan.
- Siema. Wszystko w porządku? – zapytał siadając obok.
- Nie, raczej nie. – powiedziałam smutno.
- A mogę wiedzieć co się stało? – zapytał Jordan.
- Jasne, tylko chcesz, żebym cię zanudzała. – zapytałam załamanym głosem.
- Noo…, jeśli to ma ci pomóc to tak. – uśmiechnął się.
- Pamiętasz Rossa? – chłopak kiwnął głową. – To na reszcie się z nim pogodziłam i jest dobrze, ale Sara uważa, że on nie jest dla mnie odpowiedni, bo już mnie kilka razy zranił.
- Wiesz… Zgodzę się z nią, ale nie dlatego, że ją kocham i jest moją dziewczyną, tylko dlatego, że jest w tym trochę prawdy. Po co ci facet, któremu nie możesz w pełni zaufać. Obrócisz się raz a on już ma inną.
- Czyli co? Mam o nim ot tak po prostu zapomnieć? Wyjechać i udawać, że to się nigdy nie wydarzyło?
- Sam nie wiem, nigdy tak nie miałem. – spojrzał na zegarek. – O nie! Musze iść! Sara na mnie czeka!
- Ok, leć.
Powoli podniosłam się ze schodów. Szłam na górę z głową zwieszoną w dół. Wpadłam na kogoś. Nie podnosząc oczu wybełkotałam coś w rodzaju: „Przepraszam.” „ Nic nie szkodzi, zdarza się.” Odpowiedział głos. Skojarzyłam go skądś. Postanowiłam obejrzeć postać. Kiedy podniosłam głowę zobaczyłam mojego wzrostu, dziewczynę z kruczo-czarnymi włosami i niebieskimi oczami. Tak poznałam ją! To była moja dawna koleżanka Madi. Kiedyś mieszkała w LA na moim osiedlu, ale w wieku 10 lat przeprowadziła się do Miami. Zupełnie o niej zapomniałam.
- Madi? – zapytałam się dziewczyny, żeby się upewnić.
34

- Tak, a my się znamy? – zapytała zdezorientowana. – Poczekaj, czy ty nie jesteś Maja?
- Tak! To ja! – przytuliłyśmy się.
- Co ty tu robisz? – zapytała.
- Przyjechałam na rok. Gram w serialu Austin & Ally. – powiedziałam.
- No co ty? Znasz Rossa, Laurę, Raini i Caluma? – zapytała z zaskoczeniem.
- No tak. – powiedziałam. Nie dała mi dojść do słowa. Zapomniałam, że jest bardzo gadatliwa.
- Wow! Nie wierze! Moja przyjaciółka zna Rossa! – krzyknęła.
- Tak i to nie wszystko. Był moim chłopakiem, mieszka piętro niżej, ach no i znam R5. – powiedziałam, jakby to była dla mnie najnormalniejsza rzecz na świecie.
- Blefujesz?! – powiedziała pewna siebie i opanowana.
- Nie. Właśnie od niego wracam, ale jak chcesz skoczymy do niego jeszcze raz.
- A zrobiłabyś to dla mnie? Bo wiem, że to może być dla ciebie trudne. – powiedziała jak jakaś doktorka.
- Nie, no co ty! My się przyjaźnimy i nawet więcej… - powiedziałam z uśmiechem.
Zeszłam ze starą znajoma po schodach, na których siedziałam. Podeszłyśmy do drzwi.
- Czyń honory. – zaśmiałam się.
Madi zapukała. Kiedy chłopak otworzył drzwi, dziewczyna natychmiast rzuciła mu się na szyję. Nawet się nie upewniła czy to on.
- Emm… Maja, kto to? – zapytał Ross. – I dlaczego rzuciła się na mnie jak jakaś wariatka?
- To moja przyjaciółka, mieszka w Miami i jak się dowiedziała, że cię znam, to chciała, żeby cię odwiedzić. Mam nadzieję, że nie jesteś zły.
- Nie. Cieszę się. – Ross poklepał Madi po plecach i delikatnie od siebie odsunął.
- Ja nie mogę! Nie wierze! Jestem w domu Rossa Lyncha! O Boże! On tu stoi! – krzyczała dziewczyna.
- Posadź ją na kanapie a ja dam jej wody. – powiedział Ross, kierując się do kuchni.
Siadłyśmy na kanapie. – Madi! Ogarnij się! Dziewczyno! –krzyknęłam na nią.
- Zachowuje się zupełnie jak ty, przy naszym pierwszym spotkaniu. – zaśmiał się Ross.
 - Tak, ale mi przeszło! – odgryzłam się.
- Nie wydaję mi się. Zemdlałaś w moich rękach. – powiedział.
- I co?
- No nic, tylko ci przypominam kochanie. – powiedział blondyn uśmiechając się szeroko.
- Nie przesadzasz? – powiedziałam zerkając na Madi.
- Oj daj spokój, słońce. Ona nie jest teraz na tym świece. Widzisz jak ja działam na dziewczyny? Tak samo na ciebie.
- No jasne. Teraz jest w świecie Rossa?
- Czytasz mi w myślach.
Wybuchłam śmiechem. Ross przysunął się do mnie i objął mnie delikatnie w pasie.
- Ross? Co ty robisz? – spytałam na pół poważna.
- A nie widać? – powiedział. – Będę całował moją dziewczynę.
- Ja nie jestem twoją dziewczyną! – powiedziałam odsuwając się od niego.
- Co innego powiedziałaś w wywiadzie.
- Pff… Błagam cię Ross! My się tylko przyjaźnimy! Powiedziałam to bo mnie wkurzali!
- Albo mnie kochasz.
- Wcale nie!
- Sara mówiła coś innego!
- Wierzysz jej?
Ross nie zważając na moje gadanie przysunął się do mnie i mimo moim protestom zaczął mnie całować. Próbowałam się wyrwać, ale sprostałam jego wymaganiom i oddałam się pocałunkowi. Po chwili przerwała nam koleżanka, która upomniała się, ze też tu jest.
- Wy tak na poważnie? – zasmuciła się.
- Nie. My nie jesteśmy razem, on tylko taki jest. Jest wolny jeśli chcesz to sobie go weź. – powiedziałam uśmiechając się i czochrając blondyna po blond włosach.
- Serio? Oddasz mnie? – powiedział znów całując mnie w usta.
- Ross! Dajże spokój! Nie jesteśmy sami. – powiedziałam wstając z kanapy.
- Tym lepiej. – powiedział i uśmiechnął się diabelsko. Po czy pociągnął mnie za rękę i upadłam na jego kolana.
- Wiecie, ja już idę. – powiedziała Madi.
- I ja też. Zaczekaj na mnie! – krzyknęłam i wstałam szybko z kolan chłopaka.
- Zostawicie mnie? – powiedział.
- Madi chętnie z Toba zostanie. – powiedziałam i puściłam oko do mojej przyjaciółki.
- To może zostaniecie u mnie i obejrzymy jakiś film? – zaproponował Ross.
- Ok, ale ja siedzę koło Madi. – zapowiedziałam.
- No weź, koło swojego kochanego i uroczego chłopaka nie usiądziesz? – zasmucił się.
- Po raz kolejny powtarzam, ze nie jesteśmy razem. – powiedziałam.
- Ale kiedyś byliśmy. – Ross najwyraźniej zrobił się smutny, ale tym razem nie grał. Wyszedł na balkon.
- Zaczekaj tu. – powiedziałam do Madi, po czym wyszłam na balkon.
Podeszłam do Rossa i przytuliłam się do niego najmocniej jak potrafiłam. On, zrobił to samo.
- Jesteś na mnie zły? – zapytałam wycierając napływające do oczu łzy.
- Nie, tylko smutny. Nie rozumiem, dlaczego nie chcesz mi dać drugiej szansy. Dlaczego mnie nie kochasz. – posmutniał jeszcze bardziej i oparł się rękami o barierki balkonu.
- Kocham cię, tylko nie wiem, czy mogę ci zaufać kolejny raz. – powiedziałam wtulając się w niego powtórnie.
- To po co ten cały cyrk? – zawahał się po czym oparł się o ścianę i zjechał po niej siadając na płytkach.
- Po to, żebyś poczuł jak ja czułam się przez ten czas, kiedy cie nie miałam. – powiedziałam łkając cicho.
- Byłaś o mnie zazdrosna?
- Tak, bo ja cały czas cie kocham! Nigdy nie spotkałam takiego kogoś jak ty! Na początku w nic nie wierzyłam, ale teraz…
- Czyli co?
- Czyli dam ci kolejną, ale już ostatnią szansę, ale jeszcze nie teraz.
Ross uścisnął mnie mocno i pocałował, tym razem w policzek. Chyba zrozumiał o co mi tak naprawdę chodziło od początku. Wróciliśmy do salonu, gdzie czekała na nas Madi. Wlepiała oczy w ekran telefonu, na którym było zdjęcie Rossa. Spoglądała jednym okiem na zdjęcie a drugim na chłopaka, który stał koło kanapy i patrzył się na nią ze zdziwieniem.
Po chwili wybuchła. – Ja nie wierzę!
- W co? – zapytał Ross podchodząc do niej.
- W ciebie, to znaczy w to, że tu stoisz. – powiedziała i stanęła jak słup, patrząc się na jego brązowe oczy.
Blondyn tylko się zaśmiał, ale nie zdążył nic powiedzieć, bo dziewczyna podbiegła do niego i jak najmocniej tylko mogła przytuliła go.
- Madi? Wszystko w porządku? Możesz puścić… eee… mojego chłopaka? – powiedziałam wahając się przy ostatnim słowie.
Ross nie zważając na obejmującą go fankę wpatrywał się we mnie jak zamurowany. Jakby usłyszał jakąś nowinę, ważną i istotną dla jego życia. Instrukcję?
Madi ściskała go, a on nadal patrzył na mnie, nie obchodziło go wszystko dookoła, tak jakbym była tylko ja.   
35 


- Ty tak na poważnie? – zapytał Ross.
- Chyba. – podeszłam do niego i pocałowałam go w usta.
Dziwnym trafem on tego nie przeciągnął. Stał nadal zamurowany i patrzył w moje oczy. Przytuliłam go, ale on i tak stał.
- Ross? Wszystko w porządku? –zapytałam zaniepokojona całą tą sytuacją.
- Co? Tak… Tylko jestem zmieszany, czy to się dzieje naprawdę? – zapytał nadal nie odrywając ode mnie oczu.
- Tak, wybaczyłam ci cię kocham. – powiedziałam, i w tej chwili to on zaczął mnie całować.
- Ehem! Ja tez tu jestem i nie wiem co mam robić. Halo! – mówiła Madi.
- Tak, tak już. Sorka. – powiedziałam lekko zarumieniona.
Ross usiadł obok mnie i objął mnie ramieniem. Włączył jakiś film, o dziwo nie horror. Nie podał tytułu, ale był to jakiś romantyczny film.
*** 2 miesiące później***
To mój ostatni miesiąc w Miami, Ross zostaje, a ja… Wyjeżdżam. Co Laura może zrobić?!  Nie znałam jej od tej strony. Może i ona kocha Rossa. Nigdy się nad tym nie zastanawiałam. Wyszłam z mieszkania, bo miałam iść po Rossa. Zadzwonił mój telefon. Cześć kochanie. Właśnie po ciebie idę. Oj, nie przesadzaj. Dobra, pa. Wróciłam do domu, Ross wróci sam. Teraz ufałam mu już na 100%, w pełni, całkowicie.
- Cześć, co ty robisz? – zapytałam Sarę wchodząc do domu.
- Myślę. –padła jednoznaczna odpowiedź.
- O czym.
- O mnie i Jordanie.
- Zrozumiałaś, że to chłopak nie dla ciebie?
- Co? Nie! On tez jest z L.A!
- To o co chodzi?
- O co tobie chodzi!
- Mi?
- Tak! Czepiasz się go!
- Bo myślę, że to chłopak nie dla ciebie!
- Czego? Ale jak ja ci mówiłam o Rossie to nie słuchałaś!
-Rozmawiamy o was! A nie o mnie i Rossie! On się zmienił!
- Jakoś tego nie zauważyłam!
Wyszłam i trzasnęłam drzwiami.

 ***
35 niedokończony przez brak weny. Dziękuje z całego serca, za całe 4 miesiące! kocham was!