środa, 31 października 2012

Rozdział 12



Stanęłam koło mojego towarzysza, trochę przerażona.
- Posłuchaj mnie. – zaczął Ross. – odczep się od Mai i jej nie groź, czaisz?
- Oh, czyli już wszystko wypaplałaś swojemu chłoptasiowi?. – warknęła groźnie Amy.
Tylko westchnęłam i wsłuchiwałam się dalszej rozmowie.
- To nie twoja sprawa, czy jesteśmy razem czy też nie! – powiedział nieźle wkurzony Ross.
- Wiem, ale po prostu ja cię uwielbiam i nie mogę patrzeć na was razem. – posmutniała lekko.
- Czyli się od nas odczepisz? – uśmiechnął się Ross patrząc na mnie dumnie.
- Pod jednym warunkiem. – powiedziała szyderczo Amy.
- Ok. zrobię wszystko. – odpowiedział Ross nie wiedząc co się świeci.
- Umów się ze mną. – gdy rywalka to powiedziała, stanęło mi serce. Blondynowi chyba też bo aż oparł się o drzewo, nie wiedząc co powiedzieć.
- Cccooo?! Jjjaaa… Nniieee mmmoggęę! – wycedził ledwo trzymając się na nogach.
- Albo to albo nic, chyba że nie zostawię was w spokoju. Nie, poczekaj jest jeszcze jedna opcja umów mnie z jednym ze swoich braci.
- To już chyba lepsze, ale czy się zgodzą? – powiedział zamyślony. – poczekaj zadzwonię. Hej Rocky, mam tu taką dziewczynę i chce się z tobą umówić. Czy ładna? Jeszcze pytasz, no jasne. Tak, tak, serio? Ok., czyli w sobotę, dzięki, do zobaczenia w domu. –zgodził się przyjedzie po ciebie w sobotę o 18.
- Wow, nie wiedziałam że to załatwisz. –powiedziała zdziwiona. – chodź szczerze mówiąc wolę ciebie…
- Taaa…? No ale mój brat jest ładniejszy. A poza tym jestem już zajęty w sobotę i tak ogólnie. – powiedział pół prawdą.
- Naprawdę? – spytała z niedowierzaniem Amy.
- Tak. Umówiłem się z Mają, a teraz musimy iść. Cześć. – powiedział Ross i złapał mnie za rękę.
Doszliśmy tylko do małego parku i usiedliśmy na ławce.
- Ah, tak czyli masz dziewczynę, a całujesz i zapraszasz na randkę mnie? – spytałam żartobliwie.
Widoczne blondyn wziął to nie na żarty. Zaczął mnie całować, i to nie tak normalnie, tylko z uczuciem.
- Taka odpowiedzi wystarczy? – zapytał zadowolony, z tego co przed chwilą zrobił.
Byłam pod wrażeniem, a jednocześnie zdziwiona tym, że nie jesteśmy razem, a jednak mnie całuje i to od tak! Oczywiście mi to nie przeszkadzało…  Wstałam z ławki i chciałam powiedzieć że musze już wracać, bo nudziło mnie siedzenie na ławce. Ale chłopak złapał mnie za rękę i posadził na ławce. Usiadł bokiem i patrzył mi prosto w oczy głaszcząc mnie po ręce. Znów zaczęliśmy się całować, trwało to mniej więcej jakieś kilka sekund, chodź i tak nie mogłam się oderwać. W końcu wstałam i złapałam go za rękę. Szliśmy tak aż do mojego domu kiedy zobaczyłam Johna idącego w moją stronę. Już bałam się tych głupich docinek z jego strony, ale niepostrzeżenie minął nas i nawet na nas nie spojrzał. Stanęliśmy przed moim domem, najwidoczniej Ross chciał uciekać, ale wciągnęłam go do domu. Przypomniałam sobie że dziś jestem sama w domu, bo rodzice z Maxem pojechali na cały tydzień do ciotki Glorii. A więc obiecałam Rossowi że teraz to on zostanie u mnie. Wymyślał różne wymówki, ale w końcu jakoś dał się przekonać.
- To co będziemy robić? – spytał.
- Hmmmm… No nie wiem jest dopiero 16, może… - nie wiedziałam co robić i mówiłam to co wpadło mi do głowy.
- Może ot tak porozmawiamy. – zaproponował.
- Ok. Tylko o czym chcesz rozmawiać.
- No może o twoich poprzednich związkach, nie wiem jakim mam być chłopakiem, to znaczy przyjacielem.
- No wiesz… Nie miałam wcześniej żadnych chłopków, ty jesteś pierwszym, któremu zaufałam.
- Jesteś naprawdę słodka.
- A ty?
- Hmmm… No wiesz tyle co się przeprowadzałem to miałem nie jedną, ale żadna nie była taka jak ty.
- To znaczy…?
- No wiesz, inne były ze mną tylko dla tego że jestem sławny i ładny… A wydaje mi się ze ty nie dlatego się ze mną przyjaźnisz.
- No co ty… To tylko się przyjaźnimy.
- Jeżeli oczekujesz ode mnie czegoś więcej, to czego?
- Nie nic, tylko żartowałam.
Rozmawialiśmy tak przez kilka godzin, oczywiście nie o tym samym. Była już 21 i zaczynał się jakiś film romantyczny. Uznałam że to coś odpowiedniego na wieczór, tylko we dwoje, więc zostawiłam. Wtuliłam się w Rossa, i tak pozostałam aż do 22, gdy Ross wstał i wyłączył telewizor. Nie wiedziałam co chce zrobić. Ale wiedziałam że to coś niezwykłego, bo serce waliło mi jak szalone. Wziął mnie za rękę i wyszliśmy na balkon. Była cudowna noc. Usiedliśmy na ławce, tak jak po południu. Ross objął mnie i mocno przytulił. Nie wiedziałam jak to się skończy. Siedzieliśmy i siedzieliśmy, aż w końcu Ross wyjął coś z kieszeni. Było to małe, ładnie zawiązane pudełeczko. Poprosił mnie bym zamknęła oczy. Poczułam coś zimnego na mojej szyi. Gdy już otworzyłam oczy zobaczyłam wisiorem z serduszkiem, na którym były małe inicjały R & M. Uśmiechnęłam się i pocałowałam go w policzek.
- Myślę, że zasługuję na coś więcej. – uśmiechnął się i powiedział.
- Hmmm, no jasne że tak. – też się uśmiechnęłam.
Podniósł się z ławki i pociągnął mnie w swoją stronę. Objął mnie w pasie i zaczął mnie całować. Gdy skończył spojrzałam mu prosto w oczy i położyłam głowę na jego ramieniu. Dochodził 2 w nocy, gdy znowu usiedliśmy na kanapie. Ja to tak bardziej położyłam się na jego nogach. Po kilku minutach zasnęłam.
Śniłam o Rossie i o mnie, a tak w przybliżeniu to o nas.
***
Jest kolejny rozdział! Bodajże to już 12!
Dziękuję za 1100 wejść! I za piękne komentarze. Tylko trochę mi szkoda że jest ich tak mało. I nie jestem pewna czy ktoś w ogóle mnie czyta :'(. Postanowiłam, że jeśli nadal będzie tak mało komentarzy zawieszę bloga na jakiś czas. Nie miejcie mi tego za złe, a szkoda że pisze tylko dla 2 osób! Wybaczcie, ale tak niestety będzie :(

sobota, 27 października 2012

Rozdział 11




…Amy! Co ona robiła przed moim domem, i skąd wiedziała gdzie mieszkam?! Domyślałam się że chodzi o Rossa. Może i go ubóstwiała, ale go nie znała.
- Hej Maja, możemy pogadać?
- Domyślam się że chodzi o…
-… tak o Rossa. Jest mój i zostaw go w spokoju!
- On cię nawet nie zna, a jak tak to tylko z widzenia!
- Już niedługo będzie mój! Więc lepiej się odczep.
- Tak? Bo co mi zrobisz? Przyjaźnimy się i jak na razie jest dobrze.
- No to co? Niedługo cię znienawidzi.
- Posłuchaj nie osądzaj mnie! Jesteś w naszej klasie dopiero tydzień, i tak od razu uważasz że mnie znasz? I jeszcze masz czelność mi grozić? Posłuchaj to ty odczep się ode mnie i Rossa!
Ze złością weszłam do domu! Był czwartkowy wieczór. Powinnam szykować się na randkę z Rossem, ale przez to co się przed chwilą wydarzyło nie miałam na nic siły. Po chwili odpoczynku dostałam SMS’a od blondyna. <Doszłaś cała. Mam wyzuty sumienia że pozwoliłem ci samej wracać do domu.> zamiast odpisać zadzwoniłam. Słuchaj Ross, musimy jutro poważnie pogadać w szkole lub po… nie nic się nie stało. Tak. Pa kochany.
Poszłam wcześnie spać, i tak nie spałam. Miałam to całe zdarzenie przed oczami jeszcze do rana. Co zrobię, jeżeli ona powie wszystkim z kim się spotykam? Ale przecież ja się z nim nie spotykam! Tylko się przyjaźnimy, chodź to stara wymówka. A jeżeli to coś więcej? Po tym całym dniu i całowaniu nie wiedziałam co myśleć.
***
W szkole pojawiłam się pierwsza z mojej klasy. Była dopiero 7:20, więc mogłam poszukać blondyna, by z nim porozmawiać. Zadzwoniłam. Nie odebrał. Nagle, ktoś zasłonił mi oczy byłam pewna że to on, ale była to Stella.
- No hej! Co się stało?
- Nie nic, nie ważne. Nie widziałaś gdzieś Rossa?
- Twojego chłoptasia? Ah tak stoi przed szkołą z rodzeństwem i rozdaje autografy.
Westchnęłam że jeszcze mu się to nie znudziło? Nie ruszało mnie to że powiedziała o Rossie jako moim chłopaku. Miałam to gdzieś nie byłam pewna, czy za jakiś czas nim nie będzie. Ale nie chciałam zapeszać. Wyszła ze szkoły zobaczyłam jak Ross gada z Rydel. Był jakiś smutny. Podeszłam i się przywitałam z Rydel i nim. Tylko udawał od razu mnie przytulił i uśmiechnął.
- Musisz udawać? Myślałam że coś się stało?! – zezłościłam się.
- Przepraszam, to o czym chciałaś pogadać? – spytał.
- Powiem ci potem. Jeżeli możesz się ze mną spotkać. – powiedziałam w żarcie.
- No wiesz…
Posłałam mu zdziwione i jednocześnie wrogie spojrzenie.
-… Tylko żartuje! Dla ciebie wszystko. Przy okazji pamiętasz o sobocie?
- No jasne! Jak mogę zapomnieć to nasza pierwsza randka! Musze iść dziewczyny na mnie czekają, pa!
- No bracie. Czyli się spotykacie? – zapytała zaciekawiona Rydel.
- To dopiero pierwsza randa. A jeżeli tak, to masz coś przeciwko? – powiedział dumnie blondyn.
- Nie no co ty, wręcz przeciwnie cieszę się że kogoś masz! – powiedziała uśmiechnięta.
***
Lekcje minęły szybko, po szkole miałam spotkać się z Rossem. Czekał na mnie pod szkołą. Wracając do domu opowiedziałam mu o wczorajszym zdarzeniu. Był zdziwiony tym co usłyszał.
- Cały czas sądzisz, że ciebie mała zostawię dla jakieś psycho fanki? – zapytał ze śmiechem.
- Blondasiu! – krzyknęłam. Pogładził swoje włosy. –To nie to ja ciebie też…
- … tak to wiem! No ale co? – zaśmiał się z zachwytu. – Ja wiem że mam w sobie to coś, co przyciąga dziewczyny.
Nie sprzeciwiałam się, naprawdę miał to coś. – Możemy wrócić do tematu? Pamiętasz? Ja też byłam tylko fanką, i to kilka tygodni temu.
- Mała, już to przerabialiśmy. Ja cię nie zostawię. A jeżeli to cię uspokoi to mogę z nią pogadać.
- No to masz okazję. – powiedziałam wskazując na Amy siedzącą na ławce.
Tylko westchnął i do niej podszedł. Amy mało nie wyskoczyły oczy z orbit gdy zobaczyła mojego… To znaczy Rossa. Chciała się do niego przytulić, lecz on tylko się odsunął. Po chwili zawołał mnie. Nie wiedziałam czy ma jakiś plan, czy tez chce nakłamać.
***
To na prośbę DarkAngel ;)
Proszę o duuużo komentarzy! Zapraszam w środę!

Rozdział 10





Chciałam wyjaśnić im to wszystko, ale nie mogłam znaleźć słów. W końcu jakoś mi się udało.
- Chodzi o to, że wtedy jak mnie objąłeś John od razu pomyślałam o Rossie i że nie mogę mu tego zrobić. Jesteś wspaniałym chłopakiem, ale nie dla mnie. A co do ciebie Ross to nie mam chłopaka, nie chce cię okłamywać. – wydusiłam to z siebie jakimś sposobem.
- Ja to rozumiem. – powiedział wyrozumiałe John. – Ty czujesz coś do niego.
- Co? To nie prawda tylko się przyjaźnimy i nic więcej. – tłumaczyłam mu.
- Jak na razie… - zaczął śmiać się Ross. Chwycił mnie za rękę i poszliśmy dalej zostawiając Johna.
- Jja… Nie chciałam żeby to tak wyszło. – powiedziałam blondynowi.
- Przestań mała, nic się nie stało. To nie twoja wina, że mu się spodobałaś. – odpowiedział.
- Co? Ja? Jemu? – mówiłam po jednym słowie.
- No tak, ty wiesz jak skraść chłopakowi serce. Przecież to samo zrobiłaś ze mną.
- Co ja z tobą zrobiłam?
- Oczarowałaś mnie.
- Taa, na pewno.
Poszliśmy do mnie. Nikogo nie było w domu, prawie jak zwykle. Ross cały czas trzymał mnie za rękę, kiedy nagle zza blatu kuchni wynurzyła się mama.
- Oh, cześć. – krzyknęła.
- Dzień Dobry. – przywitał się Ross.
- Cześć, ty pewnie jesteś Ross, jak dobrze pamiętam. Maja dużo o tobie opowiadała jest tobą…  - na szczęście nie skończyła bo posłałam jej wrogie spojrzenie. Mama patrzyła na nas nie odrywając wzroku od nas oboje. Spojrzałam na mamę, potem na mojego towarzysza. Już wiedziałam o co chodzi, blondyn cały czas trzymał mnie za rękę. Puściłam Rossa i podeszłam do mamy.
- Mamo, to nie tak. My nie jesteśmy razem. To tylko taka reakcja ze strony Rossa. – uśmiechnęłam się i poszliśmy razem na górę.
- Może… - zaczął Ross.
- Hmmm? – spytałam prawie go nie słuchając, bo byłam zajęta układaniem ubrań w szafie.
- Może skoczymy gdzieś razem w sobotę. – spytał.
Byłam zaskoczona od razu przerwałam to co dotychczas robiłam. – W tą sobotę? Razem? Ale że tak na randkę? – pytałam nieświadoma.
- No jeżeli chcesz. – uśmiechnął się i podszedł do mnie. Ja się powoli podniosłam. Chwycił mnie w pasie i przyciągnął do siebie, chyba chciał mnie pocałować, ale przerwała nam mama wchodząc do pokoju. Ross mnie puścił i nie wiedział co robić.
- Chciałam tylko zapytać czy zostaniesz u nas na kolacji. – spytała zaczerwieniona mama.
- Eeee… Tak chętnie. – odpowiedział. Mama zamknęła drzwi, a ja dalej układałam ubrania jak gdyby nigdy nic.
- To jak zgadzasz się? – spytał ponownie Ross przerywając ciszę.
Zastanowiłam się chwilę. – Eee… Chyba tak.
- Jeżeli nie chcesz to powiedź nie obrażę się.
- Oczywiście że chce. – rzuciłam mu się na szyję. Teraz wszystko potoczyło się tak jak wcześniej tylko, że szybciej. Ross zaczął się do mnie przysuwać, aż w końcu mnie pocałował, trwało to jakieś 2 minut. A potem zeszliśmy na kolację. Nie wiedziałam jak mam się zachowywać przy mamie i innych domownikach. A jeżeli zacznie mnie wypytywać potem o tą akcję w moim pokoju? Bałam się wszystkiego. Ross posiedział jeszcze chwilę po kolacji a potem odprowadziłam go kawałem. Znowu mnie pocałował, nie wiedziałam co mam robić, czy on by coś do mnie czuł? Pomachałam mu na pożegnanie, a przez całą drogę powrotną zastanawiałam się nade mną, to znaczy nad nami. Nie byłam pewna dlaczego to tak szybko się dzieje. Na początku gdy go pierwszy raz zobaczyłam nie wiedziałam o tym że się aż tak zaprzyjaźnimy, i o tym co może stać się niedługo. Nie myślałam o niczym innym niż przyjaźń. To nie znaczy żebym, się czemuś sprzeciwiała. Ale… Cały czas męczy mnie to czy on czuje do mnie to samo co ja do niego od samego początku. Przed moim domem zobaczyłam jakąś postać, nie byłam pewna kto to ale dopiero po kilku krokach do przodu zobaczyłam, że jest to…   
***
Hejka! Mam nadzieję że się podobało. Na pewno zobaczyliście zmianę na początku. Już nie będę pisać tytułu rozdziału po angielsku, tylko numer rozdziału :) Pozdrawiam! Następny rozdział w środę koło 15.

środa, 24 października 2012

Głosowanie

Jak wybraliście, Maja będzie z Rossem...
Mnie to osobiście cieszy, bo będzie mi łatwiej o tym pisać.
Ross dostał 14 głosów, a John tylko 3.
Dziękuję za czytanie i głosy!
PROSZĘ O KOMENTARZE! :P

“Reconcile, but it's not the end of trouble.”



“Reconcile, but it's not the end of trouble.”

Drzwi otworzył mi Rocky, który zaprosił mnie do środka. Najwidoczniej nie wiedział o co chodzi.
- Jesteś Maja! – krzyknęła Rydel. – Ross! Chodź tutaj! Masz gościa.
- Jesteś pewna ż eto dobry pomysł? –spytałam z pogardą.
- A jak inaczej chcesz to załatwić. – usłyszałam w odpowiedzi.
Ze schodów zszedł blondyn, nieco zdezorientowany.
- O co chodzi? – spytał siostry nie patrząc na mnie.
- Musisz z kimś koniecznie porozmawiać. – powiedziała do niego niczym matka.
- Aha, to ty. – mruknął do mnie, tylko się lekko uśmiechnęłam.
-To my was zostawimy. –powiedziała Rydel i poszła wraz z Rocky’m na górę.
Przez około 10 minut nikt z nas się nie odezwał. On bawił się telefonem, a ja wpatrywałam się w ścianę. W końcu odważyłam się odezwać.
- Czy wytłumaczysz mi dlaczego mnie unikasz, a jak mnie już zobaczysz to mnie ignorujesz?
- Ja cię nie unikam, po prostu znalazłaś sobie kogo innego i postanowiłem dać ci spokój.
- Mówisz o Johnie? To tylko nowy z klasy. Przyczepił się do mnie i cały czas chce się ze mną zaprzyjaźnić. Jak teraz do was szłam chciał mnie odprowadzić, ale dla ciebie powiedziałam mu żeby dał mi spokój!
- Zrobiłaś to dla mnie?
- Nie, zrobiłam to dla nas. – uśmiechnęłam się a on mnie przytulił. Od dawna mnie nie przytulał.
- Naprawdę przepraszam cię. – powiedział.
- Ty mnie? Nie masz za co! To moja wina. Nie poczekałam wtedy na ciebie a on się do mnie przyczepił, on naprawdę mnie denerwuje!
Przez cały wieczór rozmawialiśmy. Cieszyłam się że nareszcie się pogodziliśmy. O 22 wróciłam do domu, byłam tak rozradowana, że nie zwróciłam uwagi na Johna, który stał przed moim domem. Pomyślałam że powinnam go przeprosić, ale przypomniałam sobie że to nie ja powinnam go przeprosić, tylko on mnie.
- Co ty tu robisz? – spytałam udając zdziwioną.
- Chciałem cię przeprosić za to że byłem taki natrętny, nie powinienem wtrącać się w twoje życie. – zaczął mówić.
- To ja przepraszam za to jak potraktowałam cię wcześniej. – uśmiechnęłam się, a on przysunął się do mnie i mnie objął. Nie wiedziałam co się dzieje, ale w ostatniej chwili przypomniałam sobie ż pogodziłam się z blondynem i nie chcę go znów stracić. Wywinęłam się z jego objęcia i bez pożegnania pobiegłam do domu. Byłam zadowolona z tego co przed chwilą zrobiłam. Nie mogłabym okłamywać Rossa.
Następnego dnia w szkole zauważyłam chłopaka kierującego się w moją stronę, był to John. Nie wiedziałam czy ucieka czy wytłumaczyć mu moje zachowanie.
- Cześć Maja, co się wczoraj z tobą stało? – spytał.
- No bo widzisz eeee… Jak powiedziałam ci wczoraj że idę do koleżanki, to nie poszłam do niej tylko do... hmmmm… No jak ci to powiedzieć… Ja mam chłopaka, i było mi niezręcznie z tą cała sytuacją wczoraj. Przeprasza. – odeszłam, ale czułam się dziwnie że go okłamałam, tylko co mam powiedzieć Rossowi. Może po prostu John da sobie spokój i się ode mnie odczepi.
Po lekcjach wróciłam do domu i zadzwoniłam do Rossa nie odbierał, czyżby znów się na mnie obraził? To raczej nie możliwe. Po kilku minutach oddzwonił, umówiłam się z nim na spotkanie w parku.
Poszłam tam i czekałam jak zwykle pech! Zobaczyłam Johna, czy to jakieś przeznaczenie? Ale mnie nie wiedział szedł z jakąś dziewczyną, ucieszył mnie ten widok, bo nareszcie da mi spokój. Może. Zjawił się Ross i na powitanie pocałował mnie w policzek i mocno przytulił, mam nadzieję że widział to John.
- To co się stało? – spytał zdyszany.
- Co? A nic, nie tak tylko chciałam się spotkać. No wiesz Ne gadaliśmy ze sobą jakieś 2 tygodnie.
- Ile? Nie to chyba tylko 2 dni. – zaczął się śmiać, a ja jeszcze raz go przytuliłam. Zobaczyłam kto Idze do nas. Był to John ale już sam. Nie wiedziałam co mam zrobić, a jeżeli zapyta się o Rossa?
- Cześć Maja! – krzyknął, a ja mi pomachałam skrzywiona.
- Kto to? - spytał zaciekawiony Ross.
 - To jest ten twój chłopak tak? – spytał od razu.
- Kto?! O co ci chodzi my się tylko przyjaźnimy. – krzyknął Ross.
- To zdradzasz swojego chłopaka, z nim? – spytał dziwnie zaskoczony John.
- Co?! To ty masz chłopaka? – krzyknął Ross.
Nie dali mi dojść do słowa kręciło mi się w głowie. Usiadłam na ławce i załamałam ręce.
***
Hoho, jest już 9 rozdział przy 10 święto! Dziękuję za czytanie, i za obronę przed ta osoba która nie lubi Rossa, może my lubimy a ona nie musi. Nie zwracajcie na nią uwagi!
Jeszce raz dziękuje! Pozdrawiam, i proszę o więcej komentarzy...

sobota, 20 października 2012

“Maybe there is still a chance to save it all.”



“Maybe there is still a chance to save it all.”

Całą noc nie spałam, bo spędziłam ją płacząc. Nie wiedziałam czy to dlatego że zależy mi na Rossie czy też sama nie wiem… Zeszłam na śniadanie jeszcze przed szóstą, nie kryjąc smutku, mama od razu zobaczyła moją minę.
- Co się stało kochanie? – zapytała.
- Nic, tylko pokłóciłam się z Rossem, ale to długa historia. – odpowiedziałam pociągając nosem.
- No cóż, tak bywa w związkach. – odpowiedziała wzdychając.
- Mamo! My nie jesteśmy parą! Tylko się przyjaźnimy, a raczej przyjaźniliśmy. – krzyczałam i zaczęłam płakać, czułam się jakbym latami nie odzywała się do chłopaka a minęło zaledwie kilka godzin.
- Na pewno się pogodzicie. – powiedziała pewnie mama z uśmiechem i podała mi kanapkę. Nie miałam ochoty jeść więc spakowałam ją do plecaka.
Wyszłam z domu chcąc ominąć dom nowego kolegi, ale musiał mnie zobaczyć i przybiegł do mnie.
- Hej. Nie będziesz miała nic przeciwko jeżeli przejdę się z tobą do szkoły? – spytał uśmiechnięty.
Zaprzeczyłam energicznym ruchem głowy i trochę przyśpieszyłam. Najwidoczniej nie obchodziło go to że jestem smutna, bo przez cały czas gadał o czymś niezrozumiałym dla mnie, lecz nie przeszkadzało mi to bo i tak go nie słuchałam. Miałam głowę pełną myśli o Rossie. Przypominałam sobie nasze pierwsze chwilę. Nareszcie doszliśmy do szkoły. Zobaczyłam Rossa, który tylko spojrzał na mnie i od razu odwrócił wzrok udając że gada z Rydel. Widocznie tylko ona mnie zobaczyła i podeszła do mnie.
- Hej Maja! – krzyknęła z daleka. – poczekaj, chciałam z tobą porozmawiać.
- Jeżeli o twoim bracie to nie mamy o czym. – odparłam i usiadłam na ławce.
- Pokłóciliście się tak? – spytała.
- Nie wiem o co mu chodzi. Wczoraj wróciłam do domu z nowym kolega i zobaczył jak z nim rozmawiam, spytał tylko czy mógłby do mnie dzisiaj przyjść, a Ross zobaczył nas i minął mnie nie zwracając na mnie uwagi. Dzwoniłam do niego wczoraj całe popołudnie, ale nie odbierał. – powiedziałam jednym tchem i zaczęłam znów płakać.
- Chcesz żebym z nim porozmawiała? – zapytała Rydel.
- Tak jakbyś mogła. – uśmiechnęłam się lekko, wycierając łzy.
- Wiesz… Ross z natury jest obrażalski, bardzo cie lubi i musi być zazdrosny. – zaczęła się śmiać a ja razem z nią. Teraz nawet nie zaprzeczyłam, tylko przytuliłam Rydel na dowód wdzięczności i pobiegłam do szatni. Tam czekała na mnie Stella.
- Hej, czemu wczoraj nie odbierałaś?- spytała.
- Miałam wyłączony telefon, bo musiałam coś przemyśleć. – odpowiedziałam kłamliwie.
- Idziesz pod klasę? – zapytała Olivia.
-  Tak już Idziemy. – pociągnęłam za sobą Stellę.
- Widziałaś się wczoraj ze swoim blondynkiem? – spytała zazdrośnie Olivia.
- Nie, a co ci do tego. – odpowiedziałam lekko wkurzona.
- Pokłóciliście się? – zapytała. W tej chwili minął nas Ross nawet na mnie nie patrząc, to chyba wystarczyło zamiast mojej odpowiedzi.      Zadzwonił dzwonek i poszłyśmy na matmę.
Po sześciu godzinach skończyły się lekcje i wróciłam do domu w pośpiechu nie chcąc widzieć Johna. Wydawało mi się jakbym go unikała. Ale jak na razie to jedyne co mogę zrobić by uratować moją przyjaźń z blondynem, a miałam trochę nadziei. Wchodząc do domu zadzwonił mój telefon, od razu się cofnęłam by stanąć na ganku. Dzwoniła siostra Rossa bardzo się ucieszyłam i siadając na schodach odebrałam. Halo? Cześć Rydel. Tak jestem już w domu. Dzisiaj? Może mi się uda, może być 17? Ok., dzięki za to co dla mnie robisz. To do zobaczenia.
Rydel rozmawiała z Rossem i zaprosiła mnie do siebie żebyśmy sobie wszystko wyjaśnili. Bałam się jak Ross zareaguje na mój widok. Weszłam do domu uśmiechnięta.
- No widzę że pogodziłaś się? – spytała od razu mama.
- Jeszcze nie, ale mam dziś o 17 do niego pójść porozmawiać. – odparłam śmiejąc się. Chwyciłam jabłko i poleciałam na górę, by odrobić lekcje przed spotkaniem. Byłam tak szczęśliwa, że zaczęłam skakać po łóżku czego nie robiłam od kilku lat. Sama nawet nie wiem dlaczego się tak cieszyłam, jeżeli nawet nie wiedziałam czy będzie chciał ze mną rozmawiać.
Nareszcie wybiła 16, byłam gotowa do wyjścia. Znowu wzięłam jabłko i wyszłam z domu, byłam pewna że o 17 będę przed ich domem. Szłam wolnym krokiem, kiedy nagle zobaczyłam Johna idącego w moją stronę nie wiedziałam co mam robić, więc wyjęłam telefon i zaczęłam udawać że przez niego rozmawiam. Chłopak był coraz bliżej i zaczął mi machać. Nie wiedziałam co mam zrobić i udawałam że go nie widzę patrząc na chodnik. Chociaż naprawdę bałam się popatrzeć przed siebie.
- Cześć, gdzie idziesz? – zapytał mnie kolega.
- Do koleżanki. – odparłam pośpiesznie i zaczęłam iść dalej.
- Poczekaj, chciałem do ciebie zajść, ale może cię odprowadzę. – zaproponował.
- Nie dzięki to dość daleko. – powiedziałam, co akurat było prawdą.
- To nic, chętnie się przejdę. – nalegał dalej.
Nie wytrzymałam i krzyknęłam – Daj mi spokój! Nie widzisz że się śpieszę?!. – i odbiegłam, czułam się okropnie. W sposób jaki go potraktowałam nie był miły, ale mam coś ważniejszego do załatwienia.
Mijałam dom po domu, samochód po samochodzie, i  w końcu stanęłam przed jego domowej, była 16:57. Nie wiedziałam czy zadzwonić dzwonkiem czy wrócić do domu. Serce waliło mi jak szalone. No ale przyszłam tu w końcu nie po to by stać przed drzwiami i się zastanawiać tylko po to by porozmawiać z Rossem. Podeszłam do drzwi, które same się otworzyły a w nich stał …