Stanęłam koło mojego towarzysza, trochę przerażona.
- Posłuchaj mnie. – zaczął Ross. – odczep się od Mai i jej
nie groź, czaisz?
- Oh, czyli już wszystko wypaplałaś swojemu chłoptasiowi?. –
warknęła groźnie Amy.
Tylko westchnęłam i wsłuchiwałam się dalszej rozmowie.
- To nie twoja sprawa, czy jesteśmy razem czy też nie! –
powiedział nieźle wkurzony Ross.
- Wiem, ale po prostu ja cię uwielbiam i nie mogę patrzeć na
was razem. – posmutniała lekko.
- Czyli się od nas odczepisz? – uśmiechnął się Ross patrząc
na mnie dumnie.
- Pod jednym warunkiem. – powiedziała szyderczo Amy.
- Ok. zrobię wszystko. – odpowiedział Ross nie wiedząc co
się świeci.
- Umów się ze mną. – gdy rywalka to powiedziała, stanęło mi
serce. Blondynowi chyba też bo aż oparł się o drzewo, nie wiedząc co
powiedzieć.
- Cccooo?! Jjjaaa… Nniieee mmmoggęę! – wycedził ledwo
trzymając się na nogach.
- Albo to albo nic, chyba że nie zostawię was w spokoju.
Nie, poczekaj jest jeszcze jedna opcja umów mnie z jednym ze swoich braci.
- To już chyba lepsze, ale czy się zgodzą? – powiedział
zamyślony. – poczekaj zadzwonię. Hej Rocky, mam tu taką dziewczynę i chce się z
tobą umówić. Czy ładna? Jeszcze pytasz, no jasne. Tak, tak, serio? Ok., czyli w
sobotę, dzięki, do zobaczenia w domu. –zgodził się przyjedzie po ciebie w
sobotę o 18.
- Wow, nie wiedziałam że to załatwisz. –powiedziała
zdziwiona. – chodź szczerze mówiąc wolę ciebie…
- Taaa…? No ale mój brat jest ładniejszy. A poza tym jestem
już zajęty w sobotę i tak ogólnie. – powiedział pół prawdą.
- Naprawdę? – spytała z niedowierzaniem Amy.
- Tak. Umówiłem się z Mają, a teraz musimy iść. Cześć. –
powiedział Ross i złapał mnie za rękę.
Doszliśmy tylko do małego parku i usiedliśmy na ławce.
- Ah, tak czyli masz dziewczynę, a całujesz i zapraszasz na
randkę mnie? – spytałam żartobliwie.
Widoczne blondyn wziął to nie na żarty. Zaczął mnie całować,
i to nie tak normalnie, tylko z uczuciem.
- Taka odpowiedzi wystarczy? – zapytał zadowolony, z tego co
przed chwilą zrobił.
Byłam pod wrażeniem, a jednocześnie zdziwiona tym, że nie
jesteśmy razem, a jednak mnie całuje i to od tak! Oczywiście mi to nie
przeszkadzało… Wstałam z ławki i
chciałam powiedzieć że musze już wracać, bo nudziło mnie siedzenie na ławce.
Ale chłopak złapał mnie za rękę i posadził na ławce. Usiadł bokiem i patrzył mi
prosto w oczy głaszcząc mnie po ręce. Znów zaczęliśmy się całować, trwało to
mniej więcej jakieś kilka sekund, chodź i tak nie mogłam się oderwać. W końcu
wstałam i złapałam go za rękę. Szliśmy tak aż do mojego domu kiedy zobaczyłam
Johna idącego w moją stronę. Już bałam się tych głupich docinek z jego strony,
ale niepostrzeżenie minął nas i nawet na nas nie spojrzał. Stanęliśmy przed
moim domem, najwidoczniej Ross chciał uciekać, ale wciągnęłam go do domu.
Przypomniałam sobie że dziś jestem sama w domu, bo rodzice z Maxem pojechali na
cały tydzień do ciotki Glorii. A więc obiecałam Rossowi że teraz to on zostanie
u mnie. Wymyślał różne wymówki, ale w końcu jakoś dał się przekonać.
- To co będziemy robić? – spytał.
- Hmmmm… No nie wiem jest dopiero 16, może… - nie wiedziałam
co robić i mówiłam to co wpadło mi do głowy.
- Może ot tak porozmawiamy. – zaproponował.
- Ok. Tylko o czym chcesz rozmawiać.
- No może o twoich poprzednich związkach, nie wiem jakim mam
być chłopakiem, to znaczy przyjacielem.
- No wiesz… Nie miałam wcześniej żadnych chłopków, ty jesteś
pierwszym, któremu zaufałam.
- Jesteś naprawdę słodka.
- A ty?
- Hmmm… No wiesz tyle co się przeprowadzałem to miałem nie
jedną, ale żadna nie była taka jak ty.
- To znaczy…?
- No wiesz, inne były ze mną tylko dla tego że jestem sławny
i ładny… A wydaje mi się ze ty nie dlatego się ze mną przyjaźnisz.
- No co ty… To tylko się przyjaźnimy.
- Jeżeli oczekujesz ode mnie czegoś więcej, to czego?
- Nie nic, tylko żartowałam.
Rozmawialiśmy tak przez kilka godzin, oczywiście nie o tym
samym. Była już 21 i zaczynał się jakiś film romantyczny. Uznałam że to coś
odpowiedniego na wieczór, tylko we dwoje, więc zostawiłam. Wtuliłam się w
Rossa, i tak pozostałam aż do 22, gdy Ross wstał i wyłączył telewizor. Nie
wiedziałam co chce zrobić. Ale wiedziałam że to coś niezwykłego, bo serce
waliło mi jak szalone. Wziął mnie za rękę i wyszliśmy na balkon. Była cudowna
noc. Usiedliśmy na ławce, tak jak po południu. Ross objął mnie i mocno
przytulił. Nie wiedziałam jak to się skończy. Siedzieliśmy i siedzieliśmy, aż w
końcu Ross wyjął coś z kieszeni. Było to małe, ładnie zawiązane pudełeczko.
Poprosił mnie bym zamknęła oczy. Poczułam coś zimnego na mojej szyi. Gdy już
otworzyłam oczy zobaczyłam wisiorem z serduszkiem, na którym były małe inicjały
R & M. Uśmiechnęłam się i pocałowałam go w policzek.
- Myślę, że zasługuję na coś więcej. – uśmiechnął się i
powiedział.
- Hmmm, no jasne że tak. – też się uśmiechnęłam.
Podniósł się z ławki i pociągnął mnie w swoją stronę. Objął
mnie w pasie i zaczął mnie całować. Gdy skończył spojrzałam mu prosto w oczy i
położyłam głowę na jego ramieniu. Dochodził 2 w nocy, gdy znowu usiedliśmy na
kanapie. Ja to tak bardziej położyłam się na jego nogach. Po kilku minutach
zasnęłam.
Śniłam o Rossie i o mnie, a tak w przybliżeniu to o nas.
***
Jest kolejny rozdział! Bodajże to już 12!
Dziękuję za 1100 wejść! I za piękne komentarze. Tylko trochę mi szkoda że jest ich tak mało. I nie jestem pewna czy ktoś w ogóle mnie czyta :'(. Postanowiłam, że jeśli nadal będzie tak mało komentarzy zawieszę bloga na jakiś czas. Nie miejcie mi tego za złe, a szkoda że pisze tylko dla 2 osób! Wybaczcie, ale tak niestety będzie :(