Na drugi dzień w szkole nigdzie nie wiedziałam
zdradzieckiego blondyna. Może zmienił szkołę? To by uradowało mnie z zewnątrz,
ale w wewnątrz byłaby to tragedia. Ja naprawdę go kochałam, i to nie tak jak
fanka zadurzona w swoim idolu, tylko tak naprawdę. Nie chciałam go stracić.
Po zakończeniu zajęć usłyszałam jak ktoś za mną biegnie, był
to Ross.
- Ja cię przepraszam za sobotę… - wysapał zmęczony.
- I co?! Myślisz że to coś zmieni? To tylko przeprosiny! –
krzyknęłam na niego.
- Ja zapomniałem, no bo…
- Nawet wymówki nie masz?!
- Maja ja cię kocham!
- Jakoś tego nie okazujesz!
- Ale…
Przerwałam mu, bo nie chciałam pokazać mu, że mi na nim
zależy. Chciałam żeby to on wykonał kolejny krok, żeby zrobił coś, aby pokazać,
że naprawdę mnie kocha i, że mu na mnie zależy.
Po powrocie do domu poszłam na górę. Czekała tam na mnie
Sara.
- I jak w szkole? Pogodziłaś się z nim? – rzuciła na
powitanie koleżanka.
- Nie, już go nie kocham! – powiedziałam bez zastanowienia.
- Nie kłam! Ja wiem co innego! Spotkajcie się i wszystko
sobie wyjaśnijcie.
- To nic nie zmieni.
- Majka! Przejrzyj na oczy! On cię kocha, naprawdę kocha!
- Może i tak…
Gadałyśmy tak dość długo. Nagle, ktoś zapukał do drzwi. Nie
mogli to być rodzice, bo mają klucze, a po drugie wracają dopiero za tydzień.
Zeszłam na dół i otworzyłam drzwi. Stała tam Rydel cała zapłakana.
- Co się stało? Dlaczego płaczesz? – zapytałam od razu.
- Musisz ze mną pojechać, z Rossem jest bardzo źle. Załamał
się i zamknął w sobie, po tej kłótni. – opowiedziała.
- Ale co ja mogę zrobić?
- Jak to co. Porozmawiaj z nim. Wyjaśnijcie sobie wszystko…
Po kilku minutach byłyśmy pod domem. Serce waliło mi jak
szalone. Bałam się. Nie wiedziałam co mam zrobić. Jak miałam zacząć rozmowę, i
wysłuchać go, jeżeli bałam się mu spojrzeć w twarz. Już dawno mu wybaczyłam,
ale jeszcze o tym nie wiedział.
Weszłyśmy do domu. Poszłam na górę, do jego pokoju.
Zobaczyłam jak pakuje wszystko do walizki. Odwrócił się powoli. Zobaczyłam go
całego zapłakanego. Patrzył na mnie a ja na niego. Pamiętam jak mówiłam, że
chcę żeby to on wykonał kolejny krok, ale ja to zrobiłam. Podbiegłam do niego i
go mocno przytuliłam.
- Co ty robisz? –
spytałam siadając na łóżku.
- Pakuję się. – odpowiedział smętnie.
- To właśnie widzę, ale po co?
- Wyjeżdżam.
- Co? Jak to? Gdzie? Po co?
- Nie mam tu co robić, a to miejsce przypomina mi ciebie.
- No, ale czy to rzecz dla której wyjeżdżasz?
- Tak, jeżeli ty nie chcesz mnie znać…
- Jak to nie ja cię kocham! Tylko byłam zła, dlatego, że ja
czekałam, a ty nawet nie zadzwoniłeś.
- No wiem, przepraszam, zająłem się tym co nie potrzeba i
zapomniałem o czasie.
- Nie musisz się tłumaczyć… Już ci wybaczyłam.
- To… Eeee… Może spróbujemy jeszcze raz? W sensie, że może
kolejna pierwsza randka?
- Chętnie, ale pod jednym warunkiem, że się nie spóźnisz i
mnie nie zostawisz.
- To dwa, ale dal ciebie wszystko. Mówiłem ci że cię kocham?
- Nie, ale ja to wiem…
Uśmiechnęłam się i mocno go przytuliłam. Czułam, że wszytko
wraca do normy. No nie! Zapomniałam o Johnie! Miałam się dziś z nim spotkać.
Niby to coś ważnego, ale co może by ważniejszego od Rossa…
- Co się stało? – spytał.
- Co? Nie nic. – ocknęłam się.
- To dobrze. Idziemy?
- Gdzie?
- Na spacer.
Zgodziłam się. Był piękny wieczór. Jak na jesień było
całkiem ciepło. Gdy wyszliśmy z domu, Ross chwycił mnie za rękę i uśmiechnął
się szeroko. Nie byliśmy parą, ale to mi nie przeszkadzało, to już raczej nie
było przyjaźń, ani nie byliśmy w związku. To jest raczej coś pomiędzy tym. Taka
jakby linia czasowa.
Przez kilka minut szliśmy w ciszy. Doszliśmy do parku i
usiedliśmy na tej samej ławce co zawsze. Było już ciemno, ale nikogo poza nami.
- Czy mógłbym ci coś powiedzieć. – powiedział
niespodziewanie Ross.
- Tak, mi możesz zaufać. Przecież się przyjaźnimy, albo i
nie…
- Co masz na myśli?
- No wiesz… Czy przyjaciele trzymają się za ręce i całują?
- Chyba nie, ale jeżeli ci to przeszkadza to…
- Nie no co ty. Wręcz przeciwnie. Wiesz… Kilka miesięcy temu
byłam tylko zwykłą 15-latką, która tylko może poważyć, żeby spotkać ciebie,
albo kogoś z twojego rodzeństwa, a teraz…
- …Spotykasz się ze mną.
- Tak właśnie, sama nie mogę w to uwierzyć. Zapytaj Sary,
kocham cię od 8 roku życia. Kiedy byłam na wakacjach u Sary, idąc na plaże z
jej rodzicami, zobaczyłam plakat, na którym byłeś ty ze rodzeństwem. I się w
tobie zakochałam. Nie widziałam poza tobą świata! Słuchałam waszej muzyki,
tylko po to by usłyszeć twój głos. Dlatego tak zareagowałam gdy cię zobaczyłam
na tym koncercie. Teraz każda kłótnia z Toba to potężny cios dla mnie, bo myślę
że już nigdy cię nie zobaczę.
- Rozumiem, mam tak samo. Boję się że cię stracę. Dlatego
chciałem wyjechać.
- Ale tego nie zrobisz?
- Nie. Wręcz przeciwnie. Zrobię wszystko żebyś była
szczęśliwa, ze mną. Jeśli tylko chcesz.
- Oczywiście. Ja też cie kocham…
Mocno go uścisnęłam i pocałowałam. Siedzieliśmy jeszcze
długo na ławce przytulenie.
- Mogę mieć do ciebie prośbę?
- Jasne, jaką?
- Od kiedy cię poznałam, chciałam żebyś zaśpiewał, i to tak
dla mnie.
- Ale przecież byłaś na koncercie…
- No tak, ale to co innego.
- No dobra jeżeli chcesz… A która piosenkę?
***
Podoba się?
Tak! :D
OdpowiedzUsuńŚwietnie ;)
Dzięki :) czekam na twój <33
OdpowiedzUsuńSuoer! Kocham tego bloga i inne :) Czekam na kolejny!
OdpowiedzUsuńooo Ross się słodko zachował wobec Mai :)
OdpowiedzUsuńhaha sama bym chciała, żeby ktoś mi zaśpiewał piosenkę :D
rozdział super! a kiedy następny?
~BabyBlue
rozdział we wtorek, a nawet nie wiecie jaka pisenka <33
OdpowiedzUsuńKiedy rozdział ??
OdpowiedzUsuń