Nadchodził dzień wyjazdu. Był 4 stycznia, godzina 16:24.
Dzwoniłam do Rossa, ale nie odbierał. Zdecydowałam się zadzwonić do Rydel.
Cześć Rydel, jest Ross w domu? Nie? Aha, to dlatego nie odbiera, a mówił o
której wróci. Nie, tylko chciałam się z nim zobaczyć, i obgadać kilka spraw.
Poczekaj, ktoś podjechał. To Ross! Dobra powiem mu. Pa. Rozłączyłam się i
poszłam otworzyć drzwi. Przywitał mnie mój ukochany blondyn. Przytulił mnie
mocno i pocałował.
- Gotowa? – zapytał.
- Tak już spakowana, ale… - nie dał mi dokończyć.
- Nie o to chodzi. Nie chcę budzić twoich rodziców o 4 nad
ranem, więc dziś będziesz spać u mnie.
- Co? Mama się nie zgodzi.
- Kochanie, zaufaj mi. Ja z nią pogadam.
- No i właśnie tego się boję!
- Pff… Mała wyluzuj. Jest twoja mama?
- Tak na tarasie.
- Ok.
Poszłam z Rossem na taras, gdzie przywitała nas moja mama.
- Mamo, bo Ross, ma do ciebie sprawę.
- Oh, czyżby? Jaką?
- Chodzi o to, że samolot jest o 4 rano, i nie chcę państwa
budzić, więc pomyślałem, że Maja może dziś przenocować u mnie.
- Dobrze, ale pod jednym warunkiem.
- Jakim?
- Masz się nią dobrze opiekować.
- Oczywiście. Jako chłopak i najlepszy przyjaciel.
- Mamo, to my już będziemy iść.
- Dobrze, będziemy za tobą tęsknić.
- Tsaa… Najbardziej to chyba Max.
- Oj córciu. – uścisnęła mnie mama.
Wyszłam z domu razem z Rossem. Jeszcze raz pocałował mnie.
Nigdy mu się nie sprzeciwiałam, bo mi to nie przeszkadzało. Wsiedliśmy do
samochodu, gdzie Ross włączył radio. Właśnie leciała jego piosenka. Heard on
the radio. Ross zaczął śpiewać.
- Ross! Ucisz się!
- Nie!
- Co? To się zatrzymaj wysiadam.
Ross, nieoczekiwanie się zatrzymał.
- No i co? Kochanie, na co czekasz? Wysiadaj! Już!
- Przecież żartowałam. Ale proszę cię nie śpiewaj!
- Kotku. Po pierwsze to mój samochód i będę robić co chcę, a
po drugie to zawsze facet rządzi związkiem.
- Co? Może co do pierwszego to masz rację, ale drugie to
pfff…
Wreszcie ruszył. Jechaliśmy jeszcze 10 minut, aż w końcu
samochód się zatrzymał. Ross otworzył mi drzwi i wpuścił do domu.
- Jesteśmy! – krzyknął.
Objął mnie w pasie i zaczął namiętnie całować.
- Oooo! Jakie to słodkie. – powiedział Rocky z Ratliff’em.
- Chłopaki dajcie spokój! – powiedział Ross dalej mnie
całując.
- Na co się tak patrzycie? – zapytała Rydel wychodząc z
kuchni. – Ej! Chłopaki chodźcie mi pomóc!
Ross wziął mnie za rękę i wprowadził do kuchni.
- O są nasze gołąbeczki. – powiedział Rikel patrząc na nas.
Zobaczyłam jakąś blondynkę siedzącą obok Rikel’a. Nigdy
wcześniej jej nie wiedziałam.
- Oh. Ross. Pamiętasz Vanessę?
- No jak bym mógł zapomnieć. – powiedział Ross. – cześć,
piękna. – powitał ją.
- Ehem, Ross ja tu jestem. – powiedziałam.
- Ah, tak. Vanessa, to jest moja dziewczyna Maja. –
przedstawił mnie Ross.
- Cześć, miło mi cię poznać. – przywitałam się z nią.
- Hej, mi też. – powiedziała miło.
Rodzeństwo zostało w kuchni, a ja z nową koleżanką, wyszłam
na taras, żeby lepiej się poznać.
- Too… Ty jesteś dziewczyną Rikel’a? – zapytałam.
- Tak. A ty Rossa? – zapytała mnie.
- No jakoś tak się złożyło.
- To nie cieszysz się? Ross, to wspaniały chłopak, gdybym
miała 15 lat to bym ci zazdrościła.
- Ja mam 15, a ty, jeśli można spytać?
- Jasne, ja mam 20. To nie cieszysz się że jesteś z Rossem?
- Nie, no cieszę, tylko często się kłócimy. A teraz będziemy
razem pracować, i nie wiem czy to nie pogorszy sprawy.
- Nie martw się. Ja z Rikel’em, też się często kłócę. Ale
jakoś żyję.
- A ile jesteście razem?
- Już prawie 2 lata, a ty z Rossem?
- Prawie 3 miesiące. To znaczy formalnie.
- Co?
- Ross uznawał nas za parę, już dawno temu, bo to było coś więcej
niż przyjaźń. Przynajmniej on tak uważa.
- A jak się poznaliście?
- Na koncercie. W wakacje. I jakoś tak zaczęliśmy się
przyjaźnić. A wy?
- My w centrum handlowym. Pracowałam w barze, jako kelnerka.
Rikel, cały czas się na mnie patrzył i próbował zagadać. Przychodził tam
codziennie. Nie ukrywał, że on też wpadł mi w oko. Zaprosił mnie na spacer,
i tak to się zaczęło.
Gadałyśmy jeszcze parę dobrych minut, aż przyszedł Ross z
bratem.
- No chodź kochanie. – powiedział do mnie.
- Gdzie i po co? My tu rozmawiamy, a ty co? – powiedziałam z
lekkim grymasem.
Ross znowu mnie zaczął całować i zabrał mnie do swojego
pokoju. Gdy weszliśmy już na górę, zobaczyłam, że on nie jest jeszcze
spakowany. A była już 19.
- Ross! Kochanie! Czy ty się jeszcze nie spakowałeś?
- No widzisz, bo…
- Oj Ross, Ross…
- No co? To mi pomożesz?
- Nie, zostawię cię z tym wszystkim samego.
Pakowanie jego rzeczy było o wiele trudniejsze niż pakowanie
moich. Ross nie mógł się na nic zdecydować. Powiedziałam mu, że ja zabrałam
wszystko. On postanowił zrobić tak samo, podczas gdy ja zeszłam na 10 minut do
jego siostry. Kiedy wróciłam o mało nie dostałam zawału. Ross powrzucał
wszystkie ubrania do kilku walizek.
- Ross! Coś ty zrobił?! – krzyknęłam na niego.
- Co znowu nie tak? – zapytał.
- Nie zapomniałeś o czymś?
- Eeee… A no tak!
Wyszedł z pokoju i wrócił z laptopem i Ipadem.
- Nie o to mi chodziło.
- A o co?
- No może byś poskładał te ubrania?
- A no tak, ale mi pomóż, bo pożałujesz.
Składaliśmy ubrania przeszło 3 godziny, może trwało by to
krócej, gdyby nie śpiewanie i gadanie Rossa. Po 23 zeszliśmy na kolację.
Wszyscy byli zdziwieni, że dopiero teraz.
Po kolacji rodzeństwo zrobiło próbo-koncert. Bardzo mi się
podobało, ale Ross namówił mnie do śpiewania. Nie było tak źle, bo wszystkim
się podobało. Zażartowali nawet, że zastanowią się nad przyjęciem mnie do
zespołu. Dochodziła 2 nad ranem, gdy Ross mnie obudził, choć wcale nie spałam.
Leżałam na kanapie wtulona w niego. Nie chciałam wstawać, ale myśląc co spotka
mnie w Miami od razu się poderwałam.
O godzinie 3:40 byliśmy już na lotnisku. Zobaczyliśmy Laurę.
Podeszliśmy do niej by się przywitać i porozmawiać. Chciałam utrzymać z nią
dobry kontakt, jeżeli mam razem pracować.
- Cześć Laura. – przywitał ją Ross mocnym uściskiem.
- Hej. – rzuciłam od niechcenia.
- To co gotowi do 3 serii serialu? – zapytała.
- No jasne. – odparłam wraz z Rossem.
Równo o 4 siedzieliśmy już w samolocie. Nie mogłam się
doczekać plaży i tych wszystkich niespodzianek. A najbardziej cieszył mnie rok ,
który spędzę z moim chłopakiem Rossem Lynchem.
***
Mam nadzieje, że się podoba!!! Mi tak średnio! Piszę już kolejny na wtorek, ale dodam dopiero we wtorek! Jak myślicie, co się wydarzy w Miami? Piszcie w komentarzach!
rozdział świetny! <33
OdpowiedzUsuńzaskoczyło mnie zachowanie Rossa ;o był troszkę chamski, choć nie wiem dlaczego, ale ja go lubię takiego ;D jest taki hmm.. słodki i (jakby to powiedzieć) hmm.. może.. pociągający? ;D
hahaha! w jakim sensie chamski? w której sytuacji :3
OdpowiedzUsuń1) - No i co? Kochanie, na co czekasz? Wysiadaj! Już!
OdpowiedzUsuń- Przecież żartowałam. Ale proszę cię nie śpiewaj!
- Kotku. Po pierwsze to mój samochód i będę robić co chcę, a po drugie to zawsze facet rządzi związkiem.
2) - A no tak, ale mi pomóż, bo pożałujesz.
ale ja go takiego uwielbiam ;3
Super rozdzial ;D ale jedno pytanko. Czemu jest Rikel a nie Riker?
OdpowiedzUsuńrozzdzjal super!!! nie bede sie rozpisywac bo musze sie uczyc, gdyz mam kare ;/
OdpowiedzUsuńweronika
ps.nie chce mi sie logowac
haha sorry za rikela hahha! a no może troche cham ale go kochamy <3
OdpowiedzUsuń